Byliśmy tam do tej pory tylko raz, 11 lat temu. Nie żebym miał taką dobrą pamięć, ale to są zalety prowadzenia bloga ;-) Pamiętam, co zresztą w notce sprzed tych 11 lat zaznaczyłem, że było smacznie, ale, o czym już wtedy nie wspomniałem - raczej pusto w lokalu, dlatego dzisiaj nawet nie pomyślałem o rezerwacji stolika. Teraz, pomimo że byliśmy ledwie pół godziny po otwarciu, większość stolików była już zajęta. Restauracja jest czynna tylko wieczorem przez cztery godziny dziennie i w sumie udało nam się wejść dlatego, że ktoś odwołał rezerwację. Kuchnia jest tam naprawdę świetna i warta swojej ceny.
/Powyżej: z Agnieszką przy daniu głównym ;-)/
Agnieszka na przystawkę zamówiła limonkowy grillowany ser haloumi z soczewicą, puree z bakłażana, z musem z pistacji, ogórka i pomarańczy z pasternakiem i trawą cytrynową. Głównym daniem było pistacjowe ciasto kuskus z fetą, ciecierzycą, jogurtem z kolendrą i konfiturą z daktyli. Na deser: bakława z pistacji, granatem, jogurtem i kardamonem.
Z kolei ja na przystawkę zamówiłem pieczone buraki z mozzarellą i rzeżuchą, piklowanym koprem włoskim, solonymi orzechami włoskimi i pomarańczą. Daniem głównym było smażone tofu z chilli, kapustą pak choi, duszonym korzeniem wężymorda czarnego i grzybkami shimeji, podanymi w rosole imbirowym z makaronem noodles. Na deser: posset z sokiem z pomarańczy i ciasteczkiem migdałowym.
Dodatkowo zamówiliśmy jeszcze brukselkę z chilli, pomidorami i imbirem oraz ziemniaczki z sosem truflowym. Do picia: kawa i herbata miętowa. Wcześniej, jako "czekadełko" tym razem dostaliśmy chlebek z oliwkami i orzechami.
Dodatkowo zamówiliśmy jeszcze brukselkę z chilli, pomidorami i imbirem oraz ziemniaczki z sosem truflowym. Do picia: kawa i herbata miętowa. Wcześniej, jako "czekadełko" tym razem dostaliśmy chlebek z oliwkami i orzechami.
Tak jak 11 lat temu - wszystko było pyszne. Musimy tam zaglądać częściej, niż co dekadę ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz