Zbliżają się wybory prezydenckie w Polsce, więc tak sobie a muzom kilka przemyśleń. Od razu zastrzeżenie: jak wiadomo, punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia, dlatego proszę pamiętać że wszystko o czym piszę - piszę z perspektywy Polaka mieszkającego w Irlandii. Inna jest moja perspektywa, inna może być kogoś kto mieszka w Polsce - to oczywiste.
Jeszcze jedna uwaga na wstępie co do zasady, którą stali Czytelnicy mojego bloga znają a tym którzy zaglądają tutaj sporadycznie przypomnę: "od zawsze" uważam że Polonia mieszkająca praktycznie na stałe za granicą, nie powinna wybierać Polakom w Polsce kto ma nimi rządzić. Polonia ma inne zadania: powinna brać udział w wyborach w swoich krajach i wybierać tam polityków przychylnych Polsce i Polakom, w ten sposób wpływając na sytuację międzynarodową naszej Ojczyzny. Natomiast wybierać kto ma rządzić w Polsce ale samemu być za granicą i nie ponosić konsekwencji swoich wyborów? No jakoś - niezazbytnio. Ale szanuję odmienne opinie. Ba, moja Żona uważa inaczej, ale nie kłócimy się z tego powodu ;-) Oczywiście - biorę udział w wyborach irlandzkich, tych lokalnych i do europarlamentu a od kiedy mam
irlandzkie obywatelstwo - również do parlamentu irlandzkiego. Czy jestem więc za odebraniem Polonii prawa głosu w polskich wyborach? Nie, ale zdecydowanie jestem za likwidacją komisji wyborczych za granicą.
Tak swoją drogą, głosowanie za granicą to wyjątek, a nie reguła i zdaje się w zdecydowanej większości państw takiej możliwości nie ma. W tym - w Irlandii, którą bardzo często mieszkające tutaj i gardłujące za prawem do wyborczego głosu lewactwo - daje za przykład innym Rodakom. Również dlatego uważam, że głos powinno się oddawać tylko w kRAJu. Mieszkasz na stałe za granicą ale uważasz że masz prawo głosować, bo masz polskie obywatelstwo? O.k., nie ma problemu, ale przyjedź w tym celu do Polski. Tak byłoby fair i chyba nie jest to jakieś wielkie poświęcenie? Tym bardziej że jak zakładam, taki głosujący chce utrzymywać jakąś więź z kRAJem. A ponadto, tak szczerze, wystarczy przeanalizować jak głosuje Polonia w Irlandii: z reguły inaczej niż Polacy w Polsce. Poza tym: w wyborach bierze udział jakieś 5-10% Polonii. W całej Irlandii głosuje mniej Polaków niż w jednej gminie Pcim. Czy w związku z tym mieszkający w Polsce polscy podatnicy powinni w tym celu pokrywać koszty wynajmu lokali wyborcze i pracy komisji w Irlandii - i w wielu innych krajach na świecie? Wg mnie - lepiej przekazać to na jakieś schronisko, nawet dla zwierząt.
Kilka dni temu Ambasada RP w Dublinie ogłosiła na swojej stronie na fb, że w związku ze zbliżającymi się wyborami na stanowisko Prezydenta RP, Polacy mieszkający w Irlandii mogą rejestrować się online do spisu wyborców. Kiedy przejrzałem komentarze to napiszę szczerze: takie szambo widziałem do tej pory jedynie na facebokowych kodziarskich grupkach typu "jestem gorszego sortu". Czego tam nie było, szkoda pisać. Ale głównie wrzask: PiS im zabiera prawo do głosowania /bo są tylko trzy komisje wyborcze, wszystkie w Dublinie a na tę chwilę obowiązuje w Irlandii zakaz przemieszczania się od domu dalej niż na 5 km/. Bo, jakżeby inaczej, polski rząd powinien uzgadniać z rządami wszystkich innych państw na świecie w których mieszkają nasi Rodacy - czy mogą przeprowadzać wybory, czy np. z powodu erupcji wulkanu lub plagi jadowitych węży takie wybory odbyć się nie mogą, więc trzeba je przesunąć/odwołać /niepotrzebne skreślić/. Kolejny powód, żeby wreszcie skończyć z tą wyborczą fikcją i zrezygnować z tworzenia komisji wyborczych poza granicami RP.
Teraz do brzegu: na kogo zagłosowałbym /według mojej obecnej wiedzy/ gdybym mieszkał w Polsce? Prawdę pisząc, nie ma takiego kandydata o którym mógłbym napisać że spełnia on w 100% moje oczekiwania. Najbliżej ideowo jest mi Krzysztof Bosak z Ruchu Narodowego /celowo podkreślam Ruch Narodowy - a nie całą Konfederację. Z kolei największym rozczarowaniem jest dla mnie, niestety, Andrzej Duda i Prawo i Sprawiedliwość. O innych kandydatach, z reguły bez politycznego doświadczenia i zaplecza - nawet szkoda pisać. Przypadek Pawła Kukiza, faceta bez politycznego obycia i wsparcia który na końcu swojej politycznej drogi wylądował w PSL-u, partią którą szczerze (?) pogardzał, aż nadto świadczy o tym, że polityka to gra zespołowa.
Niestety, mam wrażenie że spora część moich Rodaków podejmując wyborcze decyzje kieruje się emocjami, a nie zdrowym rozsądkiem. Gdyby prowadzili restaurację, to na szefa kuchni wybrali by osobę z odpowiednim doświadczeniem, co świadczy o tym że w życiu prywatnym i w biznesie ludzie kierują się zdrowym rozsądkiem. Ale gdy chodzi o politykę - to są gotowi postawić na faceta który w polityce nigdy nawet szklanki wody nie zagotował, ale od razu aplikuje na najwyższe stanowisko w państwie.
Dlaczego dotychczasowy Prezydent RP, Andrzej Duda, okazał się dla mnie rozczarowaniem? Nie dlatego że zrobił to co zrobił, ale dlatego - że nie zrobił tego, czego oczekiwałem. Bo zarówno on jak i PiS rozbudzili w milionach Polaków nadzieję na prawdziwą zmianę - i na nadziei się skończyło. Bo oczekiwałem że agentura, niezależnie od swoich partyjnych barw, czy to SLD, PO czy PSL - będzie oglądać świat w kratkę. Pierwsze dwa lata były nawet dobre, niestety, później nastąpiły niezrozumiałe dla mnie roszady personalne /Szydło i Macierewicz/, pojawili się jacyś dziwni "doradcy" za to zabrakło zdecydowanych działań wobec jawnej agentury. Ostatni dzwonek był 16 grudnia 2016 roku, kiedy to "opozycja" próbowała zorganizować
pamiętny "pucz" w sejmie. Zamiast wtedy zdecydowanie wziąć za pysk całe to towarzystwo, to PiS dał im bodajże po tysiąc zł kary z tłustej poselskiej pensji. No cóż,
kruk krukowi oka nie wykole, czy też jak wolą niektórzy:
qrwa qrwie łba nie urwie.
Już zupełną wisienką na torcie jest prowadzona na kolanach polityka wobec USA i Izraela. Płaszczenie się przed Trumpem jeszcze można od biedy starać się zrozumieć /co nie znaczy że akceptować/, ale ile razy można tolerować zaczepki nastawionego antypolsko Izraela? Na miły Bóg, państewko leżące gdzieś na kompletnym zadupiu, z populacją równą bodajże Czechom? A - i żeby nie było - nie ma chyba w całym Corku a może i na Zielonej Wyspie większego filosemity ode mnie. Ale trzeba spojrzeć na pewne sprawy chłodno: nie graniczymy z Izraelem i nie mamy z nim wspólnych interesów, tym bardziej więc wszelkie antypolskie hucpy powinny natychmiast spotykać się ze zdecydowaną reakcją, z wydaleniem ambasadora włącznie. A nasz prezydent? No cóż, kolejny który zapala świece chanukowe, że o całej reszcie nie wspomnę.
Ale co tam nawet te pierwsze dwa lata, w trakcie których mogliśmy mieć nadzieję na prawdziwą zmianę: gdybym nie był jak zwykle naiwny to już po kilku miesiącach mógłbym wywnioskować że żadnej większej zmiany nie będzie. Co prawda na początku lewactwo, które urządziło sobie swoiste
koczowisko dekadencji zarówno w Ambasadzie RP w Dublinie jak i w niektórych polonijnych organizacjach w Irlandii, utrzymujących się wyłącznie z grantów /czyli tak naprawdę będącymi zbędnymi i niepotrzebnymi/ - po wyborze Andrzeja Dudy na urząd Prezydenta RP a później po zwycięstwie PiS - było autentycznie przerażone. Ze strony PiS poszedł też sygnał że "zmiany w Ambasadzie RP będę szybkie i głębokie". Ale na pogróżkach się skończyło a para poszła w gwizdek. Po kilku miesiącach już widziałem lokalnych lewackich kacyków robiących sobie w Warszawie selfiki z Dudą, a tymże organizacjom zaczęło się powodzić tak dobrze, jak nigdy wcześniej za Platformy Obywatelskiej. Z ambasady też nikt nie wyleciał - a powinien i to z wilczym biletem na pracę w państwowej administracji. Jeszcze się łudziłem że Irlandia to wyjątek od reguły, ale - gdzie tam.
To samo w państwowej telewizji: co prawda najpierw zniknęło to wszechobecne lewactwo, którego obecność spowodowała że od lat nie oglądałem rządowej telewizji, ale - nie na długo. Z niezrozumiałych względów PiS tylnymi drzwiami wpuścił do tv ideowych potomków czerwonej hołoty, która przywieziona na ruskich czołgach zaprowadziło w Polsce zamordyzm, oddalając nas na lata od państw tzw. Zachodu A jednocześnie - kompletnie zablokował dostęp do publicznych mediów autentycznie prawej stronie polskiej polityki. Mało tego, gdy trzeba było pacyfikować manifestacje narodowców i prowadzić działania dezinformacyjne wobec polskiej prawicy, to socjalistom z Prawa i Sprawiedliwości ręka nie drgnęła. Jednocześnie KODziarstwo jest z niezrozumiałych dla mnie powodów traktowane wyjątkowo ulgowo. Kapitulacja na całej linii.
Doprawdy, nie rozumiem polityki PiS-u. Mieć wszystkie atuty w ręku i asy w rękawie - i tak to koncertowo sp***przyć? No cóż, jest jak jest. Ale skoro jest jak jest, skoro PiS się boi /?/ naprawdę radykalnych zmian, to prezydenta też mieć nie musi. Niech przyjdzie ktoś, kto się nie boi. W końcu, na miły Bóg, nikt nie ma obowiązku być Prezydentem RP, a jeżeli ktoś się boi podejmowania śmiałych chociaż być może niepopularnych na lewicy decyzji - to zawsze może smażyć frytki w McDonald's - to też ciężka i potrzebna praca.
Rozdawnictwo socjalne /te wszelkie +/ czy nawet śmiałe projekty gospodarcze jak budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego czy przekop Mierzei Wiślanej - to nie wszystko. Bo, tak szczerze: co Prawo i Sprawiedliwość ma do zaoferowania takim Polakom jak ja, od 16 lat mieszkających za granicą, którzy podjęliby decyzję o powrocie do Polski? Tak znam hasło że "
nie pytaj co Ojczyzna może zrobić dla Ciebie, tylko co Ty możesz zrobić dla niej", ale górnolotnymi frazesami już się wyborów nie wygrywa. Państwo to przymusowa forma organizacji obywateli, więc skoro oddaję część swojej wolności to chcę otrzymać coś w zamian. Przynajmniej - gwarancję świętego spokoju, którego nie miałem gdy prowadziłem w Polsce własną działalność gospodarczą. Tymczasem PiS nie ma dla emigrantów żadnej oferty, za to nadal przy pomocy kroplówki z grantami utrzymuje przy życiu całe to polskojęzyczne lewactwo, które zarówno PiS-em jak i całą Polską szczerze gardzi, co nie szkodzi im brać tłuste dotacje. Kiedy to widzę /a widzę bo jestem na miejscu/, naprawdę trudno mi uwierzyć w zapewnienia o #dobrazmiana.
Pozostaje jeszcze kwestia wyborów korespondencyjnych, o którą ostatnio toczy się batalia. Jestem jak najbardziej - za. Taka forma głosowania pomoże np. starszym lub schorowanym osobom, dla których wyjście do komisji to często niemal wyprawa. Dlaczego im tego znacznie nie ułatwić, a przy okazji - wszystkim innym? I nie, nie kupuję bzdur o "śmiertelnych kopertach", itp.
Zresztą, taka forma wyborów już była przynajmniej częściowo dostępna w Irlandii i jakoś nikt wtedy o to kopii nie kruszył. Powtórzę: ludzie już tak głosowali, kto nie mógł osobiście oddać głosu w komisji mógł poprosić o przysłanie pocztą pakietu wyborczego i znam osoby które to zrobiły. A teraz - aj waj, znów zabierają nam wolność! Ja bym w ogóle poszedł dalej z awangardą postępu i wprowadził głosowanie internetowe: przecież każdy zarówno w Polsce jak i za granicą /w tym przypadku w konsulacie/ może założyć sobie internetowy profil zaufany, dzięki któremu może załatwić online większość urzędowych spraw. Czyli - narzędzia są. Brak tylko dobrej woli, a przede wszystkim - odwagi. Ale głosowanie korespondencyjne? Co w tym złego?
Na koniec: czy Prezydent RP Andrzej Duda był złym prezydentem? W porównaniu z dotychczasowymi był bardzo dobry /podkreślę: w porównaniu/, ale zrobił nadzieję na znacznie więcej - niż zrobił, a Polska i Polacy zasługują na zdecydowanie #LepsząZmianę. A dlaczego głosowałbym /gdybym głosował/ na Krzysztofa Bosaka? Bo jest merytoryczny i profesjonalny, ma doświadczenie i zaplecze polityczne, jest młody - a więc pełen sił i co najważniejsze jak już stwierdziłem - jest mi ideowo najbliższy. Oczywiście, ręki sobie za niego odciąć nie dam bo już różne polityczne akrobacje widziałem. Niemniej na tę chwilę - szczerze mu kibicuję.
Tak czy owak, prośba do Rodaków w Polsce: wybierzcie mądrze ;-)