Po chyba ponad 30-latach ponownie sięgnąłem po "Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej" Jaroslava Haška. Tym razem już w postaci e-booka czytanego na ekranie smartfona. Ot, znak czasów.
W dodatku książkowy Szwejk nie za bardzo lubi Polaków - na bodajże czterech wymienionych w powieści bohaterów o polskim pochodzeniu trzech to niesympatyczne typy: generał-idiota, nauczyciel denuncjujący prawosławnego duchownego i wreszcie zubożały szlachcic będący właścicielem ówczesnej, hm, agencji towarzyskiej, którego Szwejk zrzuca ze schodów. Ten czwarty, ewentualnie pozytywny, to po prostu milczący wartownik.
Barwnych postaci jest tam mnóstwo ale równie ważne jest oddanie ducha Austro-Węgier, zdegenerowanej monarchii i okupanta części ziem polskich, tłamszących w swoich granicach również inne narody, który to kraj doczekał się dzisiaj swoich polskojęzycznych wielbicieli widzących w nim przedświt UE i próbujących idealizować ten sztuczny państwowy twór, tylko dlatego że u swego schyłku pozwalał na większą swobodę zniewolonych przez siebie narodów niż inni okupanci. Chociaż, pamiętajmy za co wg Haška został aresztowany właściciel knajpy "Pod Kielichem" niejaki Palivec i ile dostał lat do odsiadki.
No dobrze, może trochę poważnie się zrobiło chociaż książka sama w sobie to oczywiście perełka czeskiego humoru. Myślę że dla niej warto by się nauczyć tego języka, żeby przeczytać ją w oryginale ;-)
Czesi nie lubią Polaków, dlatego Hasek tak opisywał Polaków w Wojaku Szwejku. Dostojewski robił to samo. Przedstawiał ich jako drobnych cwaniaczków. Oczywiście nie przeszkadzało mu to, że sam święty nie był.
OdpowiedzUsuńTak podobno jest. O dziwo, my Czechów generalnie lubimy.
OdpowiedzUsuń