Na stołówce firmy w której pracuję pojawił się w sprzedaży taki oto miód, sygnowany jako pochodzący z Fota House.
Prawdę pisząc, po 17 latach pobytu tutaj po raz pierwszy kupiłem irlandzki miód. Mój Tata od ponad 30 lat ma własną pasiekę, więc wiadomo - na brak miodu nigdy narzekać nie mogłem. Niemniej kupiłem bardziej z ciekawości, bo raz - że irlandzki, dwa - że z Fota House gdzie kilka razy byłem, trzy - bo w końcu sprzedają go w Apple, jak widać po etykiecie. A jak w smaku? To zwykły wielokwiat, już skrystalizowany czyli co najmniej z poprzedniego roku /co akurat nie przeszkadza, bo miód się praktycznie nie psuje/. W smaku lekko kwaskowaty. Śmiem twierdzić, że ten z pasieki mojego Taty jest, cytując komisarza Rybę z "Kilera": jakieś 46 razy lepszy, no ale - smak jest kwestią indywidualną. Tak, że tak ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz