"Dzień kobiet! Dzień kobiet! Niech każdy się dowie, że dzisiaj święto dziewczynek!". Każdy kto był dzieckiem wychowanym za słusznie minionego ustroju zna tę piosenkę na pamięć i z reguły ma jej serdecznie dość. Podobnie zresztą jak i tego całego "dnia kobiet" który z niezrozumiałych względów stał się oczkiem w głowie ówczesnych aparatczyków. Z jednej strony było hasło "kobiety na traktory" a z drugiej wręczanie wymęczonych goździków i opakowania rajstop. Nie widzieli w tym żadnej sprzeczności.
Przy zakupie goździków trzeba było wtedy bardzo uważać. Dla kwiaciarek z tzw. prywatnej inicjatywy były to tłuste żniwa i robiły wszystko żeby cały towar się sprzedał, łącznie z tymi połamanymi kwiatkami które pośpiesznie reperowano za pomocą umiejętnie wbijanych szpilek. Bez skrępowania sprzedawano takie sztuki nieświadomej jeszcze męskiej części dziatwy szkolnej dla której - po odkryciu tej sztuczki gdy goździki nie wytrzymywały nawet kilku godzin - była to często pierwsza lekcja odkrywania meandrów damskiego charakteru. Nawet jeżeli chodziło tylko o zwykłą kapitalistyczną chęć zysku ówczesnych bizneswoman. Co do obowiązkowych rajstop to zakupem zajmowali się na szczęście znacznie starsi ale idę o zakład że tam też ładne goździki, hm, to jest kwiatki były.
Tym bardziej że rajstopy to rzecz o wiele bardziej skomplikowana od trywialnych kwiatków. Utwierdził mnie w tym przekonaniu pewien domokrążca, który lat temu dwadzieścia zawitał do prowadzonego wówczas przeze mnie jeszcze w Krakowie sklepiku z mydłem i powidłem gdzie usiłował sprzedać mi część swojego towaru. Ponieważ o rajstopach wiedziałem tylko tyle że panie zakładają je na nogi, tenże obwoźny handlowiec wygłosił mi tak obszerny wykład na ten temat że, przyznaję, wolałbym w pocie czoła zgłębiać matematyczne całki oznaczone i nieoznaczone niż wchodzić głębiej w te zaklęte rajstopowe rewiry. Na szczęście wkrótce później kolejny hipermarket otworzony w bliskiej odległości od mojego sklepiku błyskawicznie doprowadził mnie niemal do bankructwa, skutkiem czego spakowałem się w jedną torbę i wyjechałem do Irlandii. Jak to mówią: nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Wracając do Dnia Kobiet: trafiają się tacy chojracy którzy oznajmiają wszem i wobec że go nie obchodzą, bo dla nich "kobietą jest się cały rok" i takie tam. Odważnie ale nie szarżujcie chłopaki, na takie deklaracje mogą sobie pozwolić wyłącznie single. Ci w związkach jeżeli spróbują zapomnieć o tym święcie to gwarantuję wam że karma wróci do nich szybciej niż się tego spodziewali. Błąd logiczny jaki popełniają tkwi w tym, że nie tyle "kobietą jest się cały rok" bo to oczywista oczywistość ale że obecnie w naszym błyskawicznie feminizującym się świecie to dzień kobiet trwa cały rok. Co oczywiście nie zwalnia od pamięci i wydatków na 8 marca, pomimo że ledwie miesiąc wcześniej były walentynki. Nic nie poradzisz, jakie życie taki rap.
Tak na marginesie: czy pamiętacie Państwo by ktokolwiek obchodził równie hucznie i na poważnie Międzynarodowy Dzień Mężczyzn? Niby takie święto jest, gdzieś tam o tym mówili a nawet pisali ale nikt nie traktuje go poważnie. W dodatku w różnych krajach obchodzi się go w różnym czasie, co dodatkowo wprowadza chaos. Czy to aby nie zakrawa o dyskryminację? Jak Dzień Kobiet to międzynarodowo, zawsze w tym samym dniu i z pompą, jak Dzień Mężczyzn to he, he, daj spokój, jakie to święto? Tak dla przypomnienia: w Polsce obchodzimy je 10 marca, dwa dni po Dniu Kobiet. Z ciekawostek: w kościele katolickim w naszej Ojczyźnie obchodzi się wtedy wspomnienie 40 męczenników z Sebasty. Jak wiadomo nie ma przypadków, są znaki.
Żeby nie było: sam zostałem feministą jeszcze zanim stało się to modne. Za absolutnie pełnym równouprawnieniem płci jestem. Parytety popieram całym swoim jestestwem. Nie może być tak że spora część zawodów ciągle jest zdominowana przez mężczyzn. Górnicy, hutnicy, operatorzy sprzętów budowlanych, monterzy instalacji wodnokanalizacyjnych, blacharze samochodowi, lakiernicy, brukarze i stolarze z pewnością ciągle nie mogą narzekać na damską konkurencję, o zdrowej międzypłciowej rywalizacji nie wspominając. Teraz potężne maszyny prowadzi się jednym palcem, nie trzeba sobie jak niegdyś ścięgien zrywać a jednak panie nie przesiadły się na traktory czy inne kombajny. Do przeciekającego kranu ciągle przyjeżdża pan hydraulik a nie choćby i skrajnie sfeminizowana pani z różowo - niebieską nierówno ściętą grzywką i setką kolczyków w twarzy. Dlaczego ciągle jest jak jest? Eh, czeka nas jeszcze orka na ugorze. Pytanie tylko - kto będzie orał oraz co jeszcze ważniejsze, siał? Żeby nie było że znowu facet. Bo jak to jest gdy sieje kobieta, uczą się nawet dzieci z piosenki o "babie co siała mak" ale nie widziała jak...
Zdecydowanie jestem również za zwiększeniem udziału kobiet w polityce. Twierdzi się, być może nie bez racji, że gdyby światem rządziły kobiety nie byłoby żadnych wojen. Z drugiej strony, jak dodają niektórzy, wojen co prawda by nie było ale wszystkie kraje byłyby poobrażane na siebie. Stąd o jakiejś wymianie handlowej czy naukowej można by zapomnieć, tylko twarde granice i wspólne klepanie biedy. Nie, no takie argumenty mógł tylko facet wymyślić, przecież wcale by tak nie było, prawda? Kobiety, głowy państw, miałyby się obrażać na siebie? O co niby? Bo chyba nie o takie bzdury jak identyczny kostium na otwarciu obrad tej czy innej damskiej ligi? Pamiętajcie siostry: liga broni, liga radzi, liga nigdy was nie zdradzi!
No właśnie, kultowy cytat z równie kultowej Seksmisji. Ten już niemal 40-letni obraz Juliusza Machulskiego pokazuje nam świat rządzony przez kobiety. To oczywiście to tylko artystyczna wizja reżysera, później oprotestowana przez feministki ale słuchając wypowiedzi niektórych pań, zwłaszcza tych po genderowych studiach, wydaje się jednak dość trafna. Kobiety kobietom mogłyby zgotować los gorszy niż w najgorszym patriarchacie? A dlaczego nie? Przypomnijmy sobie historię Liberii, najstarszej republiki w Afryce założonej przez wyzwolonych niewolników ze Stanów Zjednoczonych. Dawni niewolnicy i ich potomkowie zgotowali swoim afrykańskim tubylczym pobratymcom prawdziwe piekło, pozbawiając ich przez kolejny wiek wszelkich praw publicznych i wykorzystując jako, uwaga, niewolniczą siłę roboczą. Było tak? Było a więc może zdarzyć się ponownie bo historia jak wiadomo lubi się powtarzać, chociaż nigdy dokładnie tak samo. Gwoli przypomnienia, coraz bliżej nam do daty w której zaczyna się główna część Seksmisji: bohaterowie filmu zostają odhibernowani dokładnie 8 marca 2044 roku.
Na razie odrzućmy jednak te ponure futurystyczne koncepcje świata rządzonego wyłącznie przez kobiety. Miejmy nadzieję że nigdy do tego nie dojdzie i same Panie zadbają o, a jakże, parytety. Świat jest piękny gdy kobiety i mężczyźni dopełniają się wzajemnie, w innym przypadku nic dobrego z tego nie wyjdzie. Wszystkim Paniom w dniu ich święta życzę żeby były tak po prostu szczęśliwe. Z kolei Panom w dniu ich święta życzę dokładnie tego samego, czyli żeby ich Panie były szczęśliwe.
Takim już jestem feministą, a jak!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz