W swoje imieniny znowu lecę do Polski, na nieco ponad tydzień. Nadal w obie strony z przesiadką w Londynie, z tym że lecąc do Krakowa przesiadam się w Stansted a wracając z Krakowa do Cork - przesiadkę będę miał na lotnisku w Luton. Czy opłaca mi się tak latać? Na tę chwilę: tak. Zarówno czasowo /pomimo obecnie notorycznych opóźnień lotów/ jak i finansowo /płacę 4-5 razy mniej za bilety/.
Co do wspomnianych opóźnień: lot z Cork do Londynu był opóźniony o 2,5 godziny, wskutek czego rozdano nam vouchery na zawrotną kwotę 4 euro /można za to kupić colę i chipsy, nic więcej, ja kupiłem wrapa ale już musiałem dopłacić/ a lot z Londynu do Krakowa o 1,5 godziny, przy czym w tym drugim przypadku powód opóźnienia był dość kuriozalny i przytrafił mi się pierwszy raz: otóż zabrakło personelu pokładowego ;-) Przy czym nie chodziło o pilotów ale stewardesy/stewardów. Poinformowano nas że musi być pełna załoga i czekaliśmy aż dokooptują kogoś z innej załogi.
Rozmawiałem o tej sytuacji z jednych chłopakiem który pracuje w Londynie, opowiadał mi że po brexicie w Wielkiej Brytanii autentycznie brakuje rąk do pracy i zapewne stąd ta cała sytuacja. Sobie do odnotowania i przemyślenia: dzięki Common Travel Area mając irlandzki paszport można bez problemu tam się przenieść. Kto wie?
W Polsce - gorąco, 35 °C. Proszą pamiętać ż przyleciałem z Cork, gdzie było 15 °C. Ale daję radę ;-)
W planach mamy rodzinny wyjazd w jednego z hoteli w Górach Świętokrzyskich w pobliżu którego znajduje się m.in. oceanarium, park miniatur i co najważniejsze - Dąb Bartek. Odwiedzimy też Kielce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz