Strony

środa, 8 czerwca 2022

Śpieszmy się czytać blogi, tak szybko znikają

Czerwiec każdego roku to dwie ważne dla mnie daty: rocznica wyjazdu do Irlandii i założenia własnego bloga. Osiemnaście lat temu dotarłem na Zieloną Wyspę i tyle samo czasu prowadzę tę swoją autorską stronkę w internecie. Jest to, o ile wiem, najstarszy ciągle aktywny polonijny blog w Irlandii więc - uznając się za uprawnionego - pozwolę sobie na podzielenie się własnymi przemyśleniami w kwestii blogów i blogowania.

Zacznę niemal od końca: blogowanie powoli odchodzi do lamusa chociaż nadal na Zielonej Wyspie co najmniej kilkanaście osób nadal rozwija swoje osobiste strony tego rodzaju. Nie chcę wymieniać jednych z obawy przed pominięciem drugich ale ciągle jest co poczytać, chociaż każdego roku ubywa aktywnych w sieci blogerów. Kiedyś blogi były bardzo popularną formą własnej ekspresji w internecie, prowadziło je wielu ludzi od polityków po celebrytów, znanych tylko z tego że byli znani. Kilka większych polskich portali internetowych udostępniało własne autorskie platformy do prowadzenia takich osobistych stron. Ba, organizowane były konkursy na różnego rodzaju "blogi roku" z wręczaniem nagród na uroczystych galach. Nie było jeszcze social mediów, więc często blogi stawały się ich namiastką, pozwalającą stworzyć pewną społeczność zgromadzoną przy tego typu stronach. Jeżeli twórca poruszał ciekawe tematy lub sam był interesującym człowiekiem mógł liczyć na publiczność idącą nawet w dziesiątki tysięcy. To oczywiście nie mój przypadek, ja jestem zdecydowanie nie ciekawą personą w dodatku /z czym z pewnością zgodzą się moi oponenci/ kompletnie pozbawioną jakiegokolwiek talentu z czego doskonale sobie zdaję sprawę. No cóż, może i nie umiem prowadzić bloga ale bardzo lubię to robić i z Bożą pomocą robię to, jak wspomniałem, nieprzerwanie przez osiemnaście lat pobytu w Irlandii.

Początki blogowania w Irlandii nie należały do najłatwiejszych, przynajmniej dla mnie. Zacząłem pisać praktycznie od razu, tj. w czerwcu 2004 roku, dwa tygodnie po przyjeździe na Zieloną Wyspę. Komputera jeszcze nie miałem o internecie nie wspominając. Pisać trzeba było z kafejek internetowych które co prawda kiedyś mieściły się niemal na każdej ulicy, gdy teraz jest ich może kilka w mieście. Stały internet w domu miałem dopiero w połowie 2006 roku a i tak musiałem czekać kilka miesięcy na jego założenie. Wcześniej kupiłem komputer, stacjonarny chociaż używany. Dopiero kilka lat później ceny laptopów poszybowały gwałtownie w dół. Teraz każdy używa właśnie laptopa jako domowego komputera a internet można mieć w domu praktycznie natychmiast, od biedy udostępniając go z własnego telefonu. Limity? A co to takiego? No właśnie teraz to już nic ale w 2006 mój dostawca domowego internetu oferował, uwaga, 10 gigabajtów na miesiąc, co było bardzo dobrą ofertą. Tak dla porównania skali: mojego bloga zacząłem prowadzić na platformie Onetu, który to oferował na to aż... 7 megabajtów miejsca. Teraz często jedno zdjęcie z komórki może ważyć więcej. Jedno zdjęcie teraz, cały blog kiedyś. Jeżeli ktoś tylko pisał to jeszcze pół biedy, tekst "waży" naprawdę niewiele ale jeżeli chciałoby się dołączyć zdjęcia to miejsce kończyło się bardzo szybko. Co wtedy? Ludzie po prostu często zakładali kolejne blogi, numerując je: 1,2,3, itp.

Przez te lata opublikowałem cztery tysiące notek i kilka razy więcej zdjęć. Gdyby przełożyć to na skalę analogową, to co roku średnio zapisuję naprawdę sporych rozmiarów książkę. Wychodzi więc że pisząc przez te osiemnaście lat zapełniłem średnich rozmiarów półkę. To oczywiście bardzo pobieżne i skromne wyliczenia a jeżeli się pomyliłem to raczej zaniżając moje "pisarskie" wyczyny. Sam zacząłem jeszcze w połowie 2004 roku ale wysyp polskich blogów na Zielonej Wyspie rozpoczął się w 2005 roku i potrwał mniej więcej do 2008 roku. Później stopniowo właśnie powstające social media zagospodarowały tę niszę. Coraz więcej blogów albo znika z sieci albo "straszy" jak opuszczony dom z oknami zabitymi dyktą w postaci ostatnich wpisów sprzed 7-8 lat. Szkoda, bo część z nich była naprawdę wyjątkowa z niebanalną treścią i unikatowymi zdjęciami. Można więc, parafrazując fragment wiersza ks. Jana Twardowskiego, zawołać: "śpieszmy się czytać blogi, tak szybko znikają".

Tyle z technicznych aspektów ale były też inne: szybko pojawili się "doradcy" którzy nie proszeni o rady udzielali mi ich dziesiątkami: jak powinienem pisać bloga, o czym powinienem pisać a co "mądrzejsze jest nie wspominać o tem" a najlepiej żebym w ogóle nie pisał. Teraz takie coś jest nie do pomyślenia, wtedy było na porządku dziennym i chyba każdy kto ma kilkunastoletni blogerski staż też się z tym spotkał. Kiedyś trzeba było dodatkowo się autocenzurować bo wataha nieproszonych komentatorów tylko czekała nawet na jakąś błahą literówkę a jak już taka trafiła się w tłumaczeniu to niektórzy wręcz dostawali spazmów. Najgorzej było gdy Onet, na którego platformie początkowo prowadziłem bloga, promował na swojej głównej stronie ten czy inny mój wpis: wtedy zalew hejtu był niesamowity. Nie wiem doprawdy skąd się tacy ludzie brali. Teraz, pomijając już zmianę blogowej platformy, twórcy dostają narzędzia pozwalające bezwzględnie to eliminować dzięki czemu nawet się nie zobaczy komentarzy z określonymi słowami czy od określonych osób, podczas gdy kiedyś trzeba było ręcznie wywalać komentarz za komentarzem. No cóż, ludzie którzy nie mają własnego życia często żyją życiem innym ale to zna chyba każdy z nas.

Obecnie bezwzględnie rządzą social media, robimy zdjęcie czy filmik i hop, na facebooka, instagrama czy twittera. Pisać już nikomu się specjalnie nie chce tym bardziej że i na czytanie coraz więcej osób "nie ma czasu". Co prawda mówi się że jedno zdjęcie jest warte więcej niż tysiąc słów i do pewnego stopnia jest to prawdą, jednak trzeba mieć świadomość że żyjemy w czasach medialnego szumu i dezinformacji i dotyczy to również fotografii. Widzieliśmy już nieraz jak się inscenizuje zdjęcia które później mają "wstrząsnąć światem" ale i instagramowy fotoświat również często ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Czy to znaczy że social media to zło? W żadnym wypadku, to narzędzie jak młotek czy nóż, możesz z ich pomocą zrobić wiele wspaniałych rzeczy ale możesz też wyrządzić sobie i komuś krzywdę. Alkohol też jest przecież dla ludzi, tyle że dla ludzi inteligentnych którzy wiedzą kiedy, gdzie, z kim i ile. Jeżeli masz problem z którąś z tych rzeczy to znaczy że po prostu nie jest to dla ciebie.

Czy warto w dzisiejszych czasach pisać i czytać blogi? Na pewno warto jest czytać treści tworzone przez ludzi z pasją a jeszcze lepiej jest mieć jakiekolwiek zainteresowania i samemu o tym pisać. Nie chcę powtarzać banałów ale wiadomo od dawna że pisanie i czytanie rozwija człowieka, stymuluje pracę mózgu, pobudza wyobraźnię, poprawia pamięć a nawet zachęca do uczestnictwa w życiu społecznym. Jest też pewna przewaga w prowadzeniu własnego bloga nad stroną w tych czy innych social mediach: jeżeli tworzymy własne treści, nawet jeżeli są to tylko przepisy kulinarne czy relacje z wakacji, warto pomyśleć o zabezpieczeniu tej swojej choćby i niewielkiej twórczości. W czasach social mediów byle polskojęzyczny chłoptaś zatrudniony w siedzibie facebooka w Dublinie może jednym kliknięciem wysłać naszą pieczołowicie i przez lata tworzoną stronę po prostu w niebyt. Znam wielu ludzi którym facebook, wbrew własnemu regulaminowi, usunął strony i zablokował prywatne konta ale nie znam nikogo komu by zablokowano i zdjęto z sieci bloga. To nie znaczy oczywiście że takie rzeczy się nie zdarzały i zawsze jest to technicznie możliwe ale jednak zdecydowanie trudniejsze. W dodatku gdy prowadzimy bloga pod własną domeną na dedykowanym i odpowiednio zabezpieczonym do tego miejscu i oczywiście nie łamiemy prawa, to poza atakiem hakerskim jest to mało prawdopodobne. Dodatkowo przy regularnie robionej kopii nawet taki mało prawdopodobny atak nie wyrządzi większych szkód. Tymczasem na facebooku czy należącym do niego instagramie wystarczy kaprys zatrudnionego tam osobnika. Pamiętamy chyba jeszcze przypadek Donalda Trumpa, któremy skasowano konta społecznościowe gdy ciągle był jeszcze prezydentem Stanów Zjednoczonych, czyli teoretycznie człowiekiem posiadającym największą władzę na świecie. Mogli skasować jemu, mogą skasować i Tobie. 

Z ciekawostek: od 2004 roku jest obchodzony nieformalny Dzień Blogów, przypada na 31 sierpnia. Mam nadzieję że do tego czasu na Zielonej Wyspie pojawi się przynajmniej kilku nowych blogerów o świeżym spojrzeniu i lekkim piórze, którzy będą stanowili niejaką przeciwwagę do mainstreamowych mediów, czego Państwu i sobie życzę.

3 komentarze:

  1. Czy Pan wie o istnieniu przecinków? Niezły tekst, ale bez właściwej interpunkcji oczy lekko kołyszą się w zawiasach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje przemyślenia o zmianach w świecie blogowania są bardzo trafne. Fascynujące jest, jak zauważyłeś, że blogowanie, które kiedyś było głównym medium ekspresji w internecie, teraz ustępuje miejsca mediom społecznościowym.

    OdpowiedzUsuń