Wracam do Cork, na jeden dzień. Trzeba podlać kwiatki, odebrać pocztę, przewietrzyć mieszkanie i załatwić osobiście dwie sprawy. Agnieszka z Patryczkiem na razie zostają w Krakowie. Wracam tak, jak przylecieliśmy, czyli przez Londyn. Ponieważ leciałem rano, śniadanie zjadłem już na lotnisku w Stansted, w naszej ulubionej restauracyjce Itsu. Tym razem wybór padł na zupę miso w wersji śniadaniowej, tj. ze szpinakiem i jajkiem ;-) Do tego oczywiście espresso.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz