Strony

poniedziałek, 15 maja 2023

Polacy w Irlandii a wybory w Polsce

W tym roku w Polsce odbędą się wybory parlamentarne, więc partie polityczne rozgrzewają się do kampanii. Polityka, to jak wiadomo, sztuka zdobycia i utrzymania władzy a dobrym politykiem jest tylko ten, który jest skutecznym. Przyjęło się uważać, że w tej walce o władzę wszystkie chwyty są dozwolone, przy czym jednak w reżimach oponentów się morduje a wybory fałszuje, a w demokracjach z reguły ogranicza się do kuszenia kiełbasą wyborczą i straszeniu, że jak władzę przejmą "tamci", to nie tylko kiełbasy zabraknie, ale nawet musztardy do niej. Na szczęście ocet zostanie, bo przecież zawsze był.

Ostatnio często bywam w Polsce, więc widzę jak miasta zalała fala czerwonych billboardów z twierdzeniem że "PiS = drożyzna". Oczywiście, przekaz opiera się na emocjach i jest adresowany do mniej politycznie wyrobionych wyborców. Pozornie wszystko się zgadza: rządzi obecnie Prawo i Sprawiedliwość? Tak. Czy w Polsce ceny idą w górę? Tak. No, to sprawa załatwiona. Tyle że w innych europejskich krajach nie rządzi PiS, a ceny też idą w górę, no to jak to jest? Oczywiście od razu ten czy inny odpowie: a co mnie obchodzą inne kraje, moja chata z kraja, ja mieszkam w Polsce i wszystko drożeje. Zgoda, tylko wychodzi na to że mechanizm inflacji może wynikać nie tylko z mniej lub bardziej udanych rządów tej konkretnej partii, a z przyczyn zgoła innych, których też istnieje cały splot. W dodatku, przy akcentowaniu różnicy w cenach za towary, w okresie kiedy obecna opozycja była u władzy, ci manipulanci zapominają o pokazaniu różnicy w płacach. Tak naprawdę nie jest przecież ważne, ile kosztuje masło, tylko to, ile za swoją pensję możesz tego masła kupić.

Tak na marginesie, chciałbym opisać scenkę rodzajową, której byłem świadkiem. Otóż udałem wieczorową porą do małego, ale czynnego całą dobę sklepu monopolowego, po papierosy dla teściowej. Tak, wiem, paskudny nałóg, też Jej to mówię. Oprócz mnie w sklepie była też trójka studentów, którzy sięgnęli do lodówki po kilka piw. Okazało się, że piwa były ciepłe, bo lodówka nie włączona do prądu. Na pytanie "dlaczego?", pani sprzedawczyni odpowiedziała, żeby "podziękować jaśnie nam rządzącym". W domyśle, bo PiS, bo drożyzna, na prąd jej nie stać. Studenci popatrzyli tylko po sobie, piwo odstawili na miejsce i poszli do konkurencji. Wiem, bo ich spotkałem w drodze powrotnej. No właśnie, konkurencja. W tym miejscu w promieniu ledwie 50 metrów znajdują się co najmniej 4 sklepy, w których można kupić alkohol, łącznie z całodobowo otwartą stacją benzynową. Może tutaj tkwi problem? Owszem, Polacy za kołnierz nie wylewają, a alkoholizm to prawdziwa plaga, jednak takie nasycenie osiedli polskich miast sklepami z alkoholem, wydaje się być zgubne dla samych właścicieli tych sklepów.

Wracając do meritum: jaką mamy gwarancję, że po przejęciu władzy przez Platformę Obywatelską i jej przystawki /bo tak naprawdę tylko ci gracze się liczą/, sytuacja się zmieni? Żadnej. Ich program wyborczy to "odsunąć PiS od władzy" i obietnica zwiększenia socjalu, wprowadzonego przez poprzedników. Jeżeli 500+ zmieni się w 700+ a państwo będzie dopłacać każdemu do wszystkiego, to inflacja się zmniejszy, czy raczej zwiększy? Pytanie retoryczne, rzecz jasna. Ale trzeba kłamać, kłamać, kłamać, a po wyborach wytłumaczy się tłuszczy, że "piniendzy nie ma i nie będzie", bo tamci wszystko ukradli.

Proszę nie zrozumieć mnie źle: nie agituję za PiS, bo ilość błędów jakie popełniła ta partia, jest przerażająca. Tyle tylko, że coś jest na rzeczy z psalmem 33, gdzie śpiewamy że: "On miłuje prawo i sprawiedliwość". Zaprawdę, powiadam Państwu: Pan Bóg musi miłować tę partię, skoro dał jej tak głupią i skrajnie wulgarną opozycję. Tyle tylko, że w ten sposób mamy do czynienia z mniejszym i większym złem, a nie o to przecież chodzi.

Niemniej, sam doskonale pamiętam czasy gdy rządziła w Polsce lewica, wtedy właśnie wyjechałem do Irlandii. Różnice w realnych płacach na "rękę" wynosiły nawet 7-8 razy. Wiem, że brzmi to niewiarygodnie, ale proszę sobie odszukać stosowne dane, ile się wtedy w Polsce płaciło. Jeżeli znajdziecie jakieś info o "przeciętnym wynagrodzeniu brutto", to podzielcie to przez dwa, wtedy otrzymacie realną pensję, jaką otrzymywał przeciętny zjadacz chleba. Zresztą, ta zasada obowiązuje do dzisiaj. Do tego olbrzymie bezrobocie, które napędziło milionową emigracyjną falę.

Pamiętam też rządy Platformy Obywatelskiej, chociaż już nie mieszkałem w Polsce, ale odwiedzałem nasz kRAJ regularnie. Te orły z czekolady i różowe baloniki zamiast flag. Gdyby coś takiego próbowano zrobić w Irlandii, byłoby to natychmiastowe i spektakularne polityczne samobójstwo, prawdopodobnie połączone jeszcze z zamieszkami. Bo Irlandczycy to owszem, wspaniali i przesympatyczni ludzie /nie zawsze i nie wszyscy, rzecz jasna/, ale jednak narodowa flaga - to dla nich świętość. Przynajmniej na równi z tą tęczową. O Smoleńsku nawet nie wspomnę, bo winni oddania śledztwa Rosjanom w sprawie katastrofy polskiego samolotu /który został wyprodukowany w Rosji, serwisowany w Rosji i rozbity w Rosji/, powinni do końca życia oglądać świat w kratkę. I w tej kwestii naprawdę nie zapraszam do dyskusji. Swoją drogą, po tym co zrobił Putin na Ukrainie, wielu powątpiewających w teorię o zamachu, zaczyna chyba mieć wątpliwości. Dlatego: nigdy więcej, ani po sowieckich komunistów ani pro niemieckich koniunkturalistów.

Problem jest tylko z socjalistami, a takimi są niewątpliwie rządzący z PiS. A do czego doprowadzają socjalistyczne rządy, możemy zobaczyć w Irlandii. Niegdyś celtycki tygrys, dynamiczna gospodarka i świetne miejsce do życia, teraz: ogromny kryzys mieszkalnictwa i spadek realnej płacy. Owszem, tutaj ciągle zarabia się więcej niż w Polsce, ale już nie 7-8 razy, jak to było dwadzieścia lat temu, ale tylko 2-3. Pytanie: czy to Irlandia stanęła w miejscu, czy Polska idzie do przodu? Jedno i drugie, proszę Państwa. Na szczęście nasi socjaliści są mniej socjalistyczni od tych irlandzkich, więc jest szansa, że za jakieś dziesięć lat, o ile nie wydarzy się coś nieprzewidywalnego /kto by kilka lat temu dał wiarę w zamknięcie gospodarek niemal całego świata, z powodu pandemii?/ Polska rzeczywiście stanie się "zieloną wyspą", jak to piętnaście lat temu obiecywał Donald Tusk. Obiecywał, ale nie dotrzymał, ot co.

Na kogo więc oddać głos? Oczywiście, nie odpowiem na to pytanie, bo nie o agitację wyborczą tutaj chodzi. Każdy ma swój rozum dany mu przez Pana Boga i chyba nikt nie uważa, że akurat tego bożego daru otrzymał zbyt mało. Dla mnie to i tak są tylko teoretyczne rozważania, bo póki co, jako Polak mieszkający od wielu lat w Irlandii, "od zawsze" uważam że emigracja nie powinna głosować. Uważam, że Polonia mieszkająca praktycznie na stałe za granicą, nie powinna wybierać Polakom w Polsce kto ma nimi rządzić. Polonia ma inne zadania: powinna brać udział w wyborach w swoich krajach i wybierać tam polityków przychylnych Polsce i Polakom, w ten sposób wpływając na sytuację międzynarodową naszej Ojczyzny. Natomiast wybierać kto ma rządzić w Polsce ale samemu mieszkać za granicą i nie ponosić konsekwencji swoich wyborów? No jakoś tak, nie ładnie. Ale szanuję odmienne opinie. Ba, moja Żona uważa inaczej, ale nie kłócimy się z tego powodu. Oczywiście, sam biorę udział w wyborach irlandzkich, tych lokalnych i do europarlamentu, a od kiedy kupiłem sobie irlandzkie obywatelstwo /bo przecież nikt mi go za darmo nie dał/, również do parlamentu irlandzkiego. Czy jestem więc za odebraniem Polonii prawa głosu w polskich wyborach? Nie, ale zdecydowanie jestem za likwidacją komisji wyborczych za granicą.

Tak swoją drogą, głosowanie za granicą to wyjątek, a nie reguła i zdaje się w zdecydowanej większości państw, takiej możliwości nie ma. Również w Irlandii, którą bardzo często Rodacy mieszkający tutaj, i gardłujący za prawem do wyborczego głosu, dają za przykład innym. Dlatego uważam, że głos powinno się oddawać tylko w kRAJu. Mieszkasz na stałe za granicą, ale uważasz że masz prawo głosować, bo masz polskie obywatelstwo? Nie ma problemu, ale przyjedź w tym celu do Polski. Tak byłoby fair i chyba nie jest to jakieś wielkie poświęcenie? Tym bardziej, że jak zakładam, taki głosujący chce utrzymywać jakąś więź z kRAJem? Dlaczego mieszkający w Polsce polscy podatnicy powinni pokrywać wcale niemałe koszty wynajmu lokali wyborczych i pracy komisji w Irlandii, i w wielu innych krajach na świecie? Wg mnie, lepiej przekazać to na jakieś schronisko, nawet dla zwierząt. Pomijam już fakt, że w wyborach bierze udział ledwie garstka tej mitycznej Polonii, 5-10%. Nie ma po co i nie ma dla kogo, ot co.

Samych mądrych, nadchodzących wyborów Państwu życzę.

3 komentarze:

  1. Ufff... Nareszcie się Pan odezwał... Pozdrawiam !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miło, że ktoś czekał na jakiś wpis ;-) wkrótce nadrobię zaległości, pozdrawiam

      Usuń
  2. Świetnie napisany artykuł.

    OdpowiedzUsuń