Po miesiącu - czas wracać do Cork. Nie na długo rzecz jasna, ale - zawsze ;-) Musiałem wrócić, żeby stawić się w szpitalu na badanie kontrolne, związane z moim "incydentem sercowym", o którym pisałem tutaj: KLIK. Badanie mam co prawda co 2 tygodnie przez 3 miesiące, ale udało mi się uprosić, żeby przesunięto mi jego termin, bo bez sensu żebym latał tak często, szczególnie w tym okresie wakacyjnym, kiedy ceny biletów wystrzeliły w górę.
Wracałem standardowo, czyli z Krakowa przez Londyn /Stansted/ do Cork. Na przesiadkę miałem 2 godziny, co normalnie byłoby czasem aż nadto wystarczającym, ale - nie tym razem. Samolot z Krakowa przyleciał opóźniony o godzinę, do tego na odprawie na kolejny lot panował kompletny chaos. Tłumy ludzi a większość bramek zamknięto, przez co wytworzył się ścisk, jakiego jeszcze nigdy tam nie widziałem. Szybko pożałowałem, że nie kupiłem opcji z fast track, ale jak już stałem w tłumie to nawet nie bardzo miałem jak się wydostać. Masakra. Na szczęście - zdążyłem, głównie dlatego że lot do Cork też był opóźniony ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz