Czas wracać do Cork. Na kilka dni, ale jednak. Agnieszka z Patryczkiem na razie zostają w Krakowie.
Tym razem przez Manchester. Nie ma, póki co, bezpośrednich połączeń Kraków - Cork i odwrotnie /chociaż z 15 lat temu przez chwilę były/, więc przesiadkę mam obowiązkową. I teraz trzeba tak połączyć kropki, żeby cała podróż była tania, szybka i możliwie wygodna.
Obydwa loty ryanairem, obydwa opóźnione o godzinę. Przy odprawie biletowej z Polski obsługa dokładnie sprawdzała niemal wszystkim wymiary bagażu, przy wylocie z Manchesteru nikt na to nie zwracał uwagi. Generalnie: nigdzie nie zauważyłem żeby gdzieś sprawdzano wymiary bagażu - poza Polską. Na odprawę w Manchesterze wpuszczają nie wcześniej jak 3 godziny przed wylotem. Jeżeli ktoś przybędzie wcześniej - po prostu nie przejdzie przez bramkę bo nie zeskanuje swojego biletu. Proszę zawsze pamiętać, że wszelkie informacje jakie zamieszczam tutaj, są aktualne wyłącznie w chwili publikowania notki a zasady mogą się dynamicznie zmieniać. Być może jutro lub za tydzień można będzie przejść tam bramki bezpieczeństwa wcześniej/później.
W samolocie zabawna sytuacja, bo z powodu opóźnienia lotu większość Irlandczyków wypiła w lotniskowym barze po kilka piw więcej niż planowali, i w momencie startu co najmniej kilkoro z nich /bo były i kobiety/ usiłowało natychmiast skorzystać z toalety, na co stewardesy absolutnie się nie zgodziły, pomimo usilnych próśb. Na szczęście chyba wszystko skończyło się dobrze ;-)
W Krakowie było po 30 st. C i pełne słońce, tutaj ledwie 18 st. C i deszcz, więc znowu mam lekki szok termiczny...
Poniżej - lotnisko w Manchesterze /terminal 3/:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz