Tydzień w Cork, i wracam do Krakowa. Raz na miesiąc trzeba tutaj zajrzeć do naszego irlandzkiego mieszkanka, coby podlać kwiatki, przepalić autko, odebrać korespondencję, czasami też odpisać na nią w tradycyjny sposób. Przez ostatnich kilka miesięcy musiałem się też stawiać na badania, w związku z moich niedawnym incydentem sercowym, w wyniku czego po raz pierwszy w moim dorosłym życiu wylądowałem w szpitalu na dwa tygodnie, pisałem o tym tutaj: LINK.
Ostatnie badanie jakie właśnie miałem, to powtórne echo serca i standardowo - pobranie krwi. Wszystko wyszło bardzo dobrze, parametry mam ponownie jak zupełnie zdrowy człowiek. Dlatego kolejną kontrolną wizytę wyznaczono dopiero za... 7 miesięcy. Niestety, muszę brać tabletki regulujące ciśnienie krwi, żeby znowu nie przydarzyła mi się taka historia. Wagę muszę też zrzucić, wtedy i ciśnienie samo spadnie, ale weź tu się odchudzaj kiedy w Polsce na każdym kroku jestem wodzony na pokuszenie ;-) No nic, zobaczymy.
Oczywiście, taki stan zawieszenia pomiędzy Polską a Irlandią nie może trwać długo. Obecnie zdecydowanie więcej czasu spędzamy w Polsce, gdzie załatwiamy Bardzo Ważne Sprawy, a to wszystko trwa niestety, ale wpływu na to nie mamy.
Tym razem lot z Cork do Krakowa przez Londyn - Stansted, bo jak już pisałem na blogu i mówiłem na youtubowych filmikach, bezpośredniego połączenia między tymi dwoma miastami - nie ma. Kiedyś, z 15 lat temu, przez krótki okres były, kto wie - może jeszcze kiedyś będą. Na razie mam więc do wyboru albo 3,5 godzinną jazdę autobusem do Dublina i stamtąd lot do Krakowa, albo lot z Cork z przesiadką na którymś z lotnisk w Wielkiej Brytanii. Pewnie są i inne opcje, ale te, jak na razie, pasują mi najbardziej.
Jak zwykle kupiłem kilka pamiątek z Irlandii dla naszych przyjaciół. Większość z nich już się powtarza, ale trafiają do różnych osób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz