Przed nami wybory parlamentarne w Polsce. Miejmy nadzieję, że Polacy w Ojczyźnie wybiorą mądrze. Polacy w Irlandii od dawna wybierają inaczej, niż Rodacy w kRAJu, więc tutaj na żadną mądrość bym nie liczył. Niemniej, same wybory świadczą o naszej wolności, bo tylko człowiek wolny może wybierać. Niewolnik, jak wiadomo, musi słuchać głosu swego pana. Ale prawo do wolności wiąże się z obowiązkiem odpowiedzialności.
Często zapominamy o tym, że jeżeli są prawa, to są i obowiązki. We współczesnym świecie ludzie najchętniej chcieliby coraz więcej praw, ale nikt nie chce słyszeć o odpowiedzialności za korzystanie z tych praw. To się zaczyna już od szkoły: tylko marchewka, nie ma kija. Za moich szkolnych lat, kij był jeszcze w użyciu, a brak promocji do następnej klasy był dla wielu uczniów realnym zagrożeniem. Dzisiaj, za samo pokazanie kija, nauczyciel miałby sprawę w sądzie a uczniowie przechodzą z klasy do klasy - bo tak. Prawa ucznia każdy z nich zna na pamięć, z obowiązkami jest już znacznie gorzej. Tym samym rośnie nowa generacja, dla której ciężkim szokiem będzie, gdy pracodawca każe im co rano podbijać kartę w fabryce sztucznych kwiatów, bo do bardziej odpowiedzialnej pracy większość z nich nie będzie się nadawała. Oczywiście, nauczyciele to oddzielny temat i gdyby zamknąć im te szkoły, to większości nawet do wspomnianej fabryki by nie przyjęli.
Kolejna kwestia, to odpowiedzialność za swoje życie. Czasami nie tylko swoje, co dotyczy głównie kobiet. Zamieniliśmy zawołanie św. Augustyna z "kochaj i rób co chcesz", na hasło Owsiaka "róbta co chceta" i skutki są opłakane. Owszem, my body my choice, ale gdy w wyniku tego powszechnego prawa do swobody obyczajów zostaje powołane nowe życie, to już nie jest tylko twoje body. Wtedy powstaje obowiązek dania tej nowej istocie przynajmniej szansy na urodzenie się, czyli tego samego, co sami otrzymaliśmy. Później możliwości jest wiele, nikt nie każe wychowywać ani nawet łożyć na własne dziecko - przynajmniej kobiecie. Bo z mężczyznami, to zupełnie inna kwestia, tutaj już niejeden wylądował w kopalni alimentów, często zresztą łożąc na nie swoje dziecko. Stąd powstał taki medialny lament, gdy proponowano wprowadzenie obowiązkowych badań DNA. Oczywiście, trafiają się i tatusiowie, którzy w tym naszym ludzkim ulu pełnią wyłącznie rolę trutni, ale to i tak zawsze wybiera kobieta. A z reguły działa dobór naturalny, co trafnie opisał Julian Tuwim w swoim wierszu o miłosnym spotkaniu "miejscowej idiotki z tutejszym kretynem".
Internet, to kolejne niewyczerpane pole żądań praw, bez odpowiedzialności za korzystanie z tych praw. To jest niewiarygodne, jak wielu ludzi myli wolność słowa, z chęcią bezkarnego i anonimowego naplucia komuś w twarz. Ja tam w polonijnym internetowym światku jestem na samym końcu, gdzieś tam przy drzwiach do toalety, ale proszę mi wierzyć, również natknąłem się na kilku takich "kozaków w necie", którzy przy spotkaniu w realnym świecie, nagle zachowywało się jak skromna panienka na wydaniu, i to pomimo tego, że Pan Bóg raczej poskąpił mi wzrostu, wynagradzając to wagą. Jak widać, nie jest dobrze pomylić odwagę - z odważnikiem.
Zostając jeszcze w wirtualnej rzeczywistości: ponieważ żyjemy w coraz bardziej komiksowo - infantylnym świecie, wielu dostawców internetu, najczęściej na polecenie tej czy innej władzy, postanowiło zadecydować o naszym prawie do przeglądania stron takich czy innych, nam zostawiając jedynie comiesięczny obowiązek opłacania abonamentu. I nie mam tutaj na myśli tych stron dla dorosłych, gdzie jest mało dialogów za to sporo akcji, ale wprost przeciwnie: tych gdzie obrazków jest zdecydowanie mniej niż tekstów. I tak na przykład w Polsce przez pewien czas, na polecenie ABW, zablokowano dostęp do strony internetowej dwutygodnika "Najwyższy Czas!". Nie w Chinach czy innej Korei Północnej, ale w demokratycznym państwie Unii Europejskiej, dacie Państwo wiarę? Skandal niesłychany, czegoś takiego jeszcze wcześniej nie było, ale polskojęzyczni dziennikarze nie nagłaśniali tego faktu. O zawodowej solidarności w tym fachu, można już dawno zapomnieć. Zresztą, coraz częściej dziennikarzy zastępują po prostu pracownicy mediów, więc jest jak jest.
Ale to tylko przygrywka tycia, do tego co może nas czekać w przyszłości. Wstępne ćwiczenia mamy za sobą: po napaści Rosji na Ukrainę, Komisja Europejska ogłosiła zakaz korzystania z rosyjskich mediów, w szczególności ze Sputnika i Russia Today, na terenie Unii Europejskiej. Natychmiast również największe media społecznościowe zablokowały dostęp do przeróżnych rosyjskich stron. Oficjalne wytłumaczenie? Bo to "kremlowska propaganda". Tyle, i wystarczy. Jacyś anonimowi urzędnicy, opłacani z moich podatków, zadecydowali co wolno a czego nie wolno mi oglądać. Mam 52 lata, skończyłem politologię i znam rosyjski, bo uczyłem się go przez 15 lat, od szkoły podstawowej po studia. Wydawało mi się że jestem na tyle dorosły, żeby samemu decydować co jest dla mnie dobre, a co złe. Nie chcę być uzależniony wyłącznie od informacji z jednej strony, bo później lądujemy z ręką w nocniku, studiując fałszywą hagiografię wszystkich świętych z Wyspy Węży, co to czwórkami do nieba szli. Ale czy ktoś z bardziej znanych polskich dziennikarzy - protestował? Nikt się nie wychylił, bo nie chciał być "ruską onucą".
Oczywiście na każdą technikę jest inna technika, dzięki czemu i w Polsce można było przeglądać zablokowaną stronę "Najwyższego Czasu!", jak i w Irlandii można przeglądać rosyjskie strony informacyjne, pomimo że mój dostawca internetu, któremu płacę zdecydowanie za dużo, robi wszystko, by mi to uniemożliwić. Teraz to i tak pikuś, nasi rodzice i dziadkowie radzili sobie z odbiorem permanentnie zagłuszanego radia Wolna Europa, więc pewne umiejętności mamy wdrukowane w nasze polskie geny, niezależnie od epoki w której żyjemy. A żyjemy obecnie w czasach takich, że kiedyś Rosjanie zakłócali nam odbiór mediów z wolnego świata, a teraz wolny świat zakłóca nam odbiór mediów z Rosji. Ot, ironiczny uśmiech historii, która zatoczyła koło.
Niemniej samych wolnych i odpowiedzialnych wyborów Państwu życzę, czy to tych parlamentarnych, czy tych dotyczących wyboru stron informacyjnych. Bo jeżeli uznamy że władza wie lepiej, co jest dla nas dobre a co złe, to któregoś dnia faktycznie obudzimy się zamknięci w "miastach linearnych", zarządzanych przez sztuczną inteligencję, która będzie na bieżąco monitorowała nasze chipy wszczepione w czoła. I z utęsknieniem będziemy czekać na barbarzyńców, którzy maczugami rozwalą ten nowy, wspaniały świat i wypuszczą nas na wolność, z której nie umieliśmy korzystać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz