Razem z Iwą i Krzysztofem, u których właśnie gościmy, wybraliśmy się na jeden dzień do Warszawy. Nasi gospodarze mieszkają w pięknym dużym domu pod Warszawą, ale jednocześnie mają bardzo dobre połączenie kolejowe do stolicy - to raptem kilka stacji. Można więc łączyć pracę w dużym mieście z urokami mieszkania na wsi ;-)
Kiedy już dojechaliśmy do stolicy, zaczęło padać, więc zwiedzanie rozpoczęliśmy od przystanku w kultowym Barze Kawowym. Wystrój - typowy PRL, o dziwo, ceny również. Kawałek sernika to ratpem 5 zł, obowiązkowa wz-tka to tylko złotych 7. Tak niskich cen nie widziałem od dawna. Generalnie, mam wrażenie, że wszystko w stolicy było tańsze niż w takim Krakowie. Tak, wiem, ceny mieszkań są zdecydowanie wyższe, niemniej nawet obiad w barze mlecznym nieopodal Pałacu Kultury i Nauki /dawniej: im. Józefa Stalina/, kosztował raptem kilka złotych. Warszawa naprawdę da się lubić ;-) Bardzo dużo obcokrajowców, w centrum praktycznie dominuje angielski. Również większosć obcokrajowców stanowiło klientelę wspomnianych barów, kawowego i mlecznego.
Odwiedziliśmy Kapucyńską Ruchomą Szopkę i Pomnik Powstania Warszawskiego. Na starówce spotkaliśmy kataryniarza Jana, który ma swój kanał na tiktoku, i który to kanał od dawna subskrybuję. Pospacerowaliśmy po mieście i swoją eskapadę zakończyliśmy pod wspomnianym wcześniej pałacem. Świetny dzień w doborowym towarzystwie. Poprzednio byliśmy w Warszawie w 2015 roku, kiedy przyjechaliśmy tutaj na Marsz Niepodległości.
Poniżej - kilka zdjęć:
Z mojego punktu widzenia- nie da się jej lubić.
OdpowiedzUsuńMożna sie jedynie przyzwyczaić.
Dla mnie, przez kilkanaście lat, był to jeden wielki chaos.