Sylwester za nami, mam nadzieję, że dla wszystkich udany, czas wracać do rzeczywistości. Nowej rzeczywistości, bo to nie tylko nowy rok, ale i nowy rząd, chociaż z drugiej strony, jaki nowy? Wszystko już było, więc czeka nas powtórka z rozrywki. Tym samym na pytanie, czy teraz w Polsce będzie lepiej, można śmiało odpowiedzieć, że nie, ale za to na pewno będzie śmieszniej. Chociaż dla wielu Rodaków będzie to śmiech przez łzy...
Kabaret zaczął się już w czasie wyborów, nawet tych tutaj, na Zielonej Wyspie: mieliśmy taką kuriozalną sytuację, że część lewicowych działaczy polonijnych w Irlandii, bezczelnie i na rympał, zniechęcało ludzi biorących udział w wyborach - do udziału w referendum. Pretekstem miało być to, że "komisje mogą się nie wyrobić w ustawowym czasie z liczeniem głosów, przez co wszystkie głosy oddane w danej komisji będą uznane za nieważne". Coś niesamowitego, i to oczywiście bez żadnych konsekwencji. Referendum to największe święto demokracji, za wszelkie próby zniechęcania do udziału w nim, takie persony powinien objąć bezwzględny społeczny ostracyzm. Tymczasem jakby nigdy nic, dalej brylują na salonach, w sposób mniej lub bardziej dosłowny. To samo oczywiście było w Polsce, gdzie członkowie komisji wyborczych masowo nie wydawali kart do referendum, wskutek czego uznano je za nieważne.
Wynik wyborów i ich konsekwencje to kabaretu ciąg dalszy. PiS wygrał, ale przegrał, bo więcej ludzi zagłosowało na "opozycję", chociaż partia o takiej nazwie nie startowała w wyborach. Jednak biznes to biznes, panie i panowie "policzyli głosy" i zawarli wspólny deal, że "teraz k... My!". Oczywiście Prawo i Sprawiedliwość popełniło fundamentalny błąd, od dawna atakując Konfederację, zamiast próbować robić z nimi koalicję. Ba, ostatni atak przypuścili na dzień przed ciszą wyborczą. Socjaliści z PiS z jakiegoś powodu uznali się za jedyną możliwą prawicę w Polsce i ewentualną konkurencję potraktowali nad wyraz poważnie. Nawet do programów telewizyjnych zapraszali skrajną lewicę, ale Konfederacja była na cenzurowanym. Tymczasem gdyby do wyborów poszli razem, mogłoby to wyglądać zupełnie inaczej. Ewentualnie dokupiliby kilku posłów z PSL, no a tak, srogo zapłacą za swój błąd.
Skoro o Konfederacji mowa, to długo nikt nie przebije Grzegorza Brauna, który przykrył miałkie exposé Tuska, gdy ruszył z gaśnicą na chanukowe świece. Aj waj, jakaż się rozpętała przez to awantura. Że idiota, rasista, antysemita, że latami wypracowywane porozumienie między Izraelem a Polską legło przez to w gruzy, no generalnie - koniec świata. Tymczasem w parlamentach wielu państw zachodnich, nie takie rzeczy się działy. No i kruche to porozumienie między Izraelem a Polską, skoro może je zniszczyć jeden facet z gaśnicą. Może tam Izrael się na nas obraził, trudno. Nie graniczymy z nim i nie mamy wspólnych interesów. Ale w przyrodzie nic nie ginie, co prawda Izrael obrażony, nie pierwszy raz zresztą, ale kraje arabskie nagle nabrały do nas sympatii. Trzeba kuć żelazo, póki gorące. Może jakąś zniżkę na ostatnie dostawy ropy dostaniemy, zanim wszędzie ustawią nam niemieckie wiatraki?
Tak swoją drogą, posłowi Braunowi zarzucono przerwanie uroczystości religijnych. Nie wiem doprawdy, dlaczego te uroczystości mają się odbywać akurat w polskim sejmie? Nie wie tego też co najmniej pół Polski, a drugie pół przeciera oczy ze zdumienia dowiadując się, że takie coś ma miejsce w naszym parlamencie. W izraelskim Knesecie nie można nawet małej choinki ustawić, o szopce bożonarodzeniowej nie wspominając, a u nas ustawia się wielką menorę, która zapala sam prezydent Rzeczypospolitej. Gdzie tutaj jest jakaś symetria? To jak z podświetlaniem w Polsce budynków na zielono w Dniu Świętego Patryka i podświetlaniem na biało-czerwono budynków w Irlandii w nasze Święto Niepodległości. Nie łudźcie się, też symetrii nie ma. To, że po 20 latach naszej tutaj masowej bytności podświetlą most w Dublinie i pozwolą wywiesić polską flagę na ratuszu w Cork /podobnie jak flagi wielu innych państw/, nie powoduje, że jesteśmy kwita. Nie ma czego wymagać, oni są u siebie, i my to rozumiemy. Dobrze by było, gdyby Polacy nauczyli się być tak asertywni, jak Irlandczycy.
Skoro jednak nasz sejm ma być miejscem modłów dla wszelkich, nawet niszowych religii, to pokusiłem się o zebranie garści dostępnych statystyk. Według danych GUS z 2021 roku, w Polsce mieszka 2105 osób deklarujących wyznanie judaistyczne. Stanowi to 0,02% ludności kraju. Dwa razy więcej, bo 4 tysiące, jest hinduistów. Buddystów jest z kolei 15 tysięcy a muzułmanów jeszcze więcej, bo aż 30 tysięcy. Skoro więc dla liczącej sobie raptem 2 tysiące członków grupy wyznaniowej udostępniamy sejm na religijne uroczystości, to jak rozumiem, tym bardziej nie odmówimy hinduistom, buddystom i muzułmanom? Skoro się powiedziało A, to trzeba powiedzieć i B... Ja tam jestem za, na pewno widowiskowo będzie wyglądało hinduskie święto Holi, którego uczestnicy obrzucają się kolorowym proszkiem i polewają farbą. Nie inaczej będzie też podczas obchodów muzułmańskiego święta Id al-Adha, podczas którego rytualnie zabija się zwierzęta. I to wszystko w naszym, polskim sejmie. Nareszcie przestaniemy być zaściankiem Europy, prawda? Tak swoją drogą nie wiem, czy Państwo zauważyli, ale tych chanukowych menor pojawia się coraz więcej w większych miastach w Polsce, za to coraz bardziej wycofywane są wszelkie bożonarodzeniowe akcenty. W Krakowie, gdzie obecnie goszczę, ustawiono w różnych miejscach trzy 3-metrowe menory, za to rozświetlone figury aniołów zniknęły z centrum miasta, przesunięte gdzieś na peryferia. W ich miejsce pojawiły się... wielbłądy, niby to nawiązujące do arrasów wawelskich. Tylko co to ma wspólnego z Bożym Narodzeniem?
Wracając do Grzegorza Brauna: gościł on w Irlandii kilkukrotnie, podczas pokazów swoich filmów. Byłem na jego sześciu spotkaniach w Cork, miałem okazję go poznać i posłuchać tego, co mówi i jak mówi. Jest to człowiek o olbrzymiej erudycji, inteligencji i wysokiej kulturze osobistej. Tak wiem, gaśnica nie bardzo pasuje do tego opisu, ale nie on pierwszy i nie po raz pierwszy, sięgnął po zdecydowanie niekonwencjonalne środki, by zaprotestować przeciwko temu, co według niego nie miało prawa się zdarzyć.
Tak swoją drogą, szczególnie zapadło mi w pamięć spotkanie z Grzegorzem Braunem i Marianem Kowalskim w Cork, 12 kwietnia 2015 roku. Obaj panowie kandydowali wtedy na urząd Prezydenta RP i przylecieli do Irlandii na spotkanie z Polonią. Miejscowe lewackie bojówki, podpuszczone przez polskojęzycznych towarzyszy, zrobiły wszystko, żeby zablokować te spotkania. Nie udało im się to, ale narobili sporo złego. Sam wtedy nawet nie wybierałem się na to wydarzenie, ale gdy dowiedziałem się co się dzieje, uznałem, że muszę tam być. Na mojej prywatnej stronie napisałem kilka słów, co sądzę o takich próbach blokowania spotkań, przypomnę, kandydatów na urząd Prezydenta RP. Wtedy po raz pierwszy na własnej skórze przekonałem się, że nawet na Zielonej Wyspie możesz mieć poglądy jakie chcesz, byleby były lewicowe. Inaczej - możesz mieć problemy. Lokalni polskojęzyczni towarzysze napisali na mój temat spory paszkwil, oczywiście po angielsku, i rozesłali go do miejsca, w którym pracowałem, oraz do wszystkich lokalnych mediów. Na szczęście w tutejszych redakcjach, przynajmniej w tamtym czasie, pracowali jeszcze dziennikarze, którzy po krótkiej weryfikacji wiedzieli, że to stek bzdur. Nie inaczej było w pracy, w końcu znano mnie już dość dobrze. Pozostał tylko niesmak i moja jeszcze większa pogarda dla takich faszystowskich prób czerwonej cenzury. Przypomnę, że wtedy próbowano uniemożliwić również spotkania nawet z Pawłem Kukizem. On również na tamtym etapie był "faszystą". I dodam jeszcze, że ambasada RP w Dublinie, pomimo że była dokładnie poinformowana - również przeze mnie - o tym, co się dzieje, nie kiwnęła nawet palcem w tej sprawie, chociaż miała możliwości i wskazywaliśmy wyraźnie, jakie czynności, chociażby symboliczne, należałoby podjąć. No ale, wiadomo, dyplomaci byli z innego politycznego nadania i nie będą tracić czasu na interwencję dotycząca ich politycznej konkurencji. Było, minęło, mam nadzieję, że się nie powtórzy...
Z tym całym incydentem z gaśnicą jest wg mnie jak z kolizją na drodze, w której wzięli udział dwaj kierowcy: jeden z nich był trzeźwy, drugi - nie. Tyle że wypadek spowodował ten trzeźwy. Kogo należy skazać? Praktyka polskich sądów jest różna, ale co do zasady powinno się uznawać zawsze winę nietrzeźwego. Dlaczego? Ano dlatego, że on w ogóle nie powinien znaleźć się na drodze. Gdyby go nie było, nie byłoby kolizji. Piłeś, nie jedź, to chyba oczywiste. Tak jest i tutaj: tej menory i obrzędów nie powinno być w polskim sejmie, tak jak nie powinno być obrzędów innych religii. Sejm to miejsce stanowienia prawa, tylko tyle i aż tyle.
Powie ktoś, a co z choinką, opłatkiem, krzyżem w sali sejmowej? Krzyż, jak pamiętamy, przekazała matka księdza Jerzego Popiełuszki. Ten konkretny krzyż leżał na grobie jej syna, podczas jednej z mszy świętej w intencji ojczyzny. Jest to symbol nie tyle religijny, ile historyczny. To niemy świadek historii, przypominający o ciemnym okresie komunizmu w Polsce i o bestialstwie jego funkcjonariuszy. Dlatego powinien tam zostać, tym bardziej, gdy z upływem lat zaciera się pamięć o tamtym okresie naszej historii, a młodzież często uważa, że komuna była całkiem fajna, bo "wszyscy byli równi", mieszkania dostawało się "za darmo", a jedzenie władza rozdawała "na kartki", a komu było mało, mógł sobie dokupić na "wolnym rynku". Poważnie, taki mamy tragiczny poziom edukacji. Choinka, opłatek to również bardziej element tradycji i historii. W końcu - jesteśmy Polakami, mamy za sobą pewną dziejową drogę i swoje korzenie, o których warto pamiętać, a tym samym kultywować nasze zwyczaje. Nie musimy przejmować tradycji od innych, gdy mamy własną, co najmniej - nie gorszą, a chciałby się wręcz napisać: najlepszą z możliwych. Nie mamy się czego wstydzić, za to mamy prawo czuć dumę.
Grzegorz Braun to przede wszystkim reżyser filmowy, a więc artysta. Dlatego jego występ z gaśnicą należy traktować jako mocny artystyczno - polityczny performance, a nie zaraz wycierać sobie gębę antysemityzmem i holocaustem, bo takie porównanie jednego z drugim to plucie w twarz prawdziwym ofiarom tej potwornej niemieckiej zbrodni. Widząc, jakie persony dostały się do sejmu, myślę, że wkrótce będziemy świadkami kolejnych takich happeningów, tym razem w jeszcze mocniejszym, lewackim wydaniu. Przedsmak tego już pokazano nam w poprzedniej kadencji.
Tak więc proszę Państwa, zapnijmy pasy i jedziemy, bo będzie się działo! Jedyne czego mi żal, to polskich kabaretów i stand-uperów. Ci pierwsi stracą oglądalność na rzecz polskiego sejmu, ci drudzy - na rzecz nowych, politycznych gwiazd z kanałami na tiktoku. No ale - taki jest koszt demokracji. Parafrazując Gałczyńskiego: "skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie, chcieliście Tuska, no to go macie! skumbrie w tomacie pstrąg".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz