I znowu rozpoczynam swoją kolejną, już 73 wizytę w Polsce ;-) Lecieliśmy z Dublina do Krakowa, więc wcześniej autobus z Cork do stolicy Zielonej Wyspy. Swoją drogą, podróż autobusem z tego miasta do miasta trwa dłużej, niż sam lot. Tak czy owak, jak już kiedyś wyliczyłem, całą podróż od wyjścia z mieszkania w Cork do wejścia do mieszkania w Krakowie, zajmuje nam niemal zawsze dokładnie 12 godzin. I to bez znaczenia czy lecimy z Dublina, czy z Cork z przesiadką w Wielkiej Brytanii. Dopóki nie będzie bezpośrednich lotów Cork - Kraków /a kiedyś były/, jest, jak jest.
Sama podróż bez większych problemów, Patryczek większość czasu przespał w autobusie a w samolocie zajął się książeczkami, malowankami, itp. Jeden mały zgrzyt: mieliśmy przysługujące nam niewielkie 3 podręczne torby, które chciałem umieścić w schowku nad głową, żeby mieć więcej miejsca na nogi. Stewardesa stanowczo stwierdziła, że jest to miejsce tylko na większe torby /których nie mieliśmy/, a te mniejsze musimy trzymać pod nogami, bo mają pełną rezerwację, itp. Z tej "pełnej rezerwacji" nie przyszło co najmniej 1/3 pasażerów, tak więc pani po prostu kłamała, i miejsca było sporo. Oczywiście - załoga polska. Dlatego "oczywiście", bo jeżeli mam jakiekolwiek takie sytuacje, to zawsze przy polskiej załodze. Jakoś przy innych nigdy nie ma problemów.
I jeszcze ciekawostka: lot był opóźniony o godzinę. Tuż przed wylądowaniem padły standardowe komunikaty i informacje, najpierw po angielsku, później po polsku. Po angielsku - przeproszono za opóźnienie, w wersji polskiej - już nie.
Leciało bardzo dużo Ukrainek, ale już nie Ukraińców, jak poprzednio. One, zakładam, na urlop, żeby odwiedzić bliskich na Ukrainie, oni - zostali w domu z obawy przed wcieleniem do armii, nawet jeżeli wcześniej się z tego wykupili. Nie dziwię im się, że nie chcą ginąć za ten skorumpowany do cna kraj, rządzony przez oligarchów i zachodnie koncerny, gdzie nawet pomoc humanitarna zamiast do najbardziej potrzebujących, trafia do normalnych sklepów.
Cecha charakterystyczna podróżnych pochodzących z Ukrainy: przepychają się w kolejce do odprawy. Nie zrozumcie mnie źle: z reguły to bardzo sympatyczne osoby, ale pewne nawyki najwyraźniej trudno wyplenić. To wspólna cecha wszystkich narodów, które przeszły przez komunizm. Polacy przestali się tak zachowywać dobrą dekadę temu, oni - jeszcze muszą odrobić tę lekcję.
Po wylądowaniu, gdy odbieraliśmy wózek /w Dublinie dziecięce wózki zostawiają przy samolocie, co bardzo ułatwia sprawę, w Krakowie trzeba wiedzieć gdzie, przy specjalnej windzie/, Agnieszka chciała zważyć Patryczka na wolno stojącej tam wadze. Zaraz jakaś pracująca tam pani bezceremonialnie fuknęła na nią, że "to nie zabawka". Agnieszka od razu jej odpowiedziała co myśli o takim zachowaniu, pani się schowała na zapleczu. Na tzw. Zachodzie rzecz raczej nie do pomyślenia, tam jednak pracownicy są zawsze grzeczni i uśmiechnięci. Tutaj, po zmianie władzy, miała na nas czekać "uśmiechnięta Polska", o czym zapewniał Donald Tusk. Wychodzi na to, że jest to uśmiech ironiczny. Wraca stare, ot co.
Wylądowaliśmy po północy, mieliśmy spore problemy z zamówieniem taksówki. Tych z postoju nie biorę, w imię zasad. Raz wziąłem, i sobie przyrzekałem, że nigdy więcej. No dobrze, to nie tak, że wziąłem raz w życiu, ale gdy nacięliśmy się na jednego cwaniaczka we Wrocławiu, to od tamtej pory staramy się brać tylko z aplikacji. To też nie jest gwarancją, że nie trafi się kolejny cwaniak, co już nam się też raz przydarzyło, no ale tutaj jest gdzie i jak złożyć reklamację. Korzystam z trzech aplikacji: bolt, freenow i uber, nie było nic. Oczywiście jak to w apce: info że kierowca będzie za 4 minuty, a później przy wyszukiwaniu, że jednak wszyscy są zajęci. W końcu, po 15 minutach, pojawiła się dostępna taxi na którą również musieliśmy chwilę zaczekać.
Zły czas, złe miejsce. O północy jest łatwy zarobek w centrum miasta, a i wjazd na lotnisko zrobili płatny dla taksówkarzy. Jak czytamy na stronie lotniska: "bezpłatny wjazd do 8 minut jest możliwy jeden raz w ciągu jednej doby (00:00-23:59). Każdy kolejny wjazd pojazdu spowoduje naliczenie opłaty w wysokości 5,00 zł za każde rozpoczęte 4 minuty". W 4 minuty raczej ciężko się wyrobić, trzeba odnaleźć taksówkę która z braku miejsca często nie może podjechać dokładnie w punkt gdzie stoimy, załadować bagaże, itp. Wychodzi więc na to, że każdy drugi i kolejny taki wjazd, to minimum 10 zł. Dlatego taksówkarze niechętnie tam jeżdżą, szczególnie w nocy, gdzie jak wspomniałem, łatwiej o zarobek w centrum miasta.
W końcu szczęśliwie dotarliśmy do domu ;-)
Panie po prostu uprawialy sport narodowy jakim jest polski przypier daling wszystkich do wszystkieego.Niestety jakosc obslugi klienta w Pl leci ostatnio na leb na szyje, a jak widze ze w jakiejs rest, kawiarni czy lodziarnj sa ukr to wieje z takiego miejsca jak najdalej, bo mam juz serdecznie dosyc fochow tych bab. Co do lotniska i zachowania tej cwaniary warto zlozyc oficjalna skarge, nie dajmy sobie pluc w twarz. Ryanair to Irlandzka firma a nie Polska i obowiazuja Irlandzkie wymogi odnosnie zachowania. Tak samo Krakow Airport. Albo chociaz wypelnic ankiete ktora zawsze wysylaja. Tez marzy mi sie lot z Cork do Krakowa albo chociaz Wroclawia, Wroclaw jest chyba jednym z lotnisk z w miare fajna obsluga i blizej poludnia kraju.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, od jakiegoś czasu coraz częściej mam wrażenie, że niektórzy tutaj /w Polsce/ pracują za karę. Tymczasem w McDonaldzie ciągle przyjmują, to raz, a dwa - tanie linie też ciągle latają. Można zmienić i pracę, i kraj...
UsuńZachowanie aroganckie ludzi nie ma nic wspolnego z nowym rzadem
OdpowiedzUsuńOczywiście, każdy zachowuje się arogancko na własny rachunek, chociaż często przyzwolenie idzie z góry, choćby w postaci braku konsekwencji za takie zachowanie.
Usuń