Przez ostatnie 18 lat miałem domowy internet w jednej firmie. No może nie w jednej, bo najpierw był to Chorus, później UPC a teraz Virgin Media, niemniej nazwy się zmieniały, ja - trwałem. Do wczoraj.
Umowę z Chorusem podpisałem w 2006 roku, można o tym przeczytać tutaj: LINK. Ha, jeszcze jedna z korzyści prowadzenia bloga, ma się odnotowane takie rzeczy ;-) Przez te 18 lat było tak, jak się umówiliśmy: ja płaciłem, oni dostarczali internet. Póki był ten Chorus a później UPC, było ok. Od kiedy nastało Virgin Media, zaczęły się hocki: co roku podnosili ceny. Kiedy przegięli za bardzo, dzwoniło się na ich infolinię z fikcyjnym zamiarem rezygnacji z usług, wtedy natychmiast udzielano bonusu, tak że było najpierw było taniej, chociaż później i tak drożej, i jakoś się to kręciło przez lata. Od kilku już lat nie jestem związany na sztywno umową, okres wypowiedzenia mam 30-dniowy, za to z roku na rok jest coraz drożej. Ostatnie dwa lata i tak większość czasu spędzaliśmy w Polsce, często zaglądając jedynie na kilka dni w miesiącu do Irlandii, albo i to nawet nie, jednak utrzymywało się ten internet, tak jak opłaca się prąd. No bo jak to tak, bez interentu?
Jednak miesiąc temu zakomunikowano nam kolejną podwyżkę. Niby znowu tylko o 4 euro, ale w sumie wychodziło nam już 76 euro miesięcznie za internet + telefon /na łączu interentowym/, z którego i tak praktycznie nie korzystamy. Sam telefon dodaje do rachunku może z 5 euro, więc jest to rzecz pomijalna. Zerknąłem co oferują nowym klientom? Ano - dwa razy szybszy internet za dwa razy niższą cenę, czyli ledwie 35 euro miesięcznie, przy umowie na rok. Czyli ja, klient który od 18 lat korzysta z ich usług mam płacić o 40 euro więcej miesięcznie, w dodatku za gorszy produkt? Tak, wiem, korporacje, wszyscy tak robią. Ale gdzie logika, gdzie sens?
Przy informacji o podwyżce, standardowo umieszczono regułkę, że można z tego powodu zrezygnować z ich usług. Skoro tak, to skorzystałem, przez formularz na stronie. Przyszło nowe, przedtem, jak wspomniałem, trzeba było dzwonić na wiecznie zajętą infolinię. Minęło 30 dni, i zaczęły dziać się dziwne rzeczy: najpierw, 15 minut po północy w dniu w którym mieli wyłączyć internet /akurat wgrywałem sobie filmik z pobytu w Polsce/, wyłączyli mi na chwilę modem. Po chwili włączyli, ale prędkość internetu spadła drastycznie. I tak się działo przez kolejny dzień. W końcu - znowu wyłączyli, tym razem już na dobre.
Komórkę mam w vodafonie, na kartę, ale w ofercie takiej, że za doładowanie 30 euro miesięcznie mam m.in. nielimitowany internet. Ustawiłem na niej hotspot, podłączyłem telewizor na którym z reguły oglądam YouTube no i laptopa, i wszystko gra. Oczywiście, to tymczasowe rozwiązanie, dobre dla mnie. Kiedy będziemy tutaj wszyscy, stały internet musi być. I tutaj też jest kilka opcji: mogę ja /lub Agnieszka/ zostać "nowym" klientem Virgin Media, za 35 euro miesięcznie. Mogę zmienić firmę. Mogę nawet zaeksperymentować z modemem na kartę, chociaż to raczej ostateczność.
Zobaczymy. Tak czy owak, po 18 latach skończyła się dla mnie pewna epoka ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz