Wracam do Krakowa. Tym razem z przesiadką w Londynie i niewiele brakowało, żebym się spóźnił na kolejny lot.
Jak już kilka razy pisałem, nie mamy póki co bezpośredniego połączenia Cork - Kraków /chociaż lata temu, przez chwilę - było, realizowała je nieistniejąca już Centralwings, należąca do LOTu/. Generalnie mam więc opcje albo jechać 3,5 godziny autobusem do Dublina i stamtąd lecieć do Krakowa, albo z Cork lecieć z przesiadką, najczęściej w Londynie. Czas podróży jest zbliżony, decyduje z reguły cena, a przy takiej samej cenie, wolę opcję wylotu z Cork. Oczywiście, jest to obarczone pewnym ryzykiem, że jak to przy takich przesiadkach bywa, coś moze pójść nie tak. Autobus to autobus, z reguły wyjedzie i dojedzie na czas, samolot - niekoniecznie.
I tak się stało właśnie teraz: z powodu burzy samolot z Cork do Londynu - Stansted był opóźniony o 2,5 godziny, tymczasem ja miałem 3-godzinny zapas czasu, co zazwyczaj aż nadto wystarcza na spokojną odprawę, zjedzenie obiadu i rundkę po sklepach. Pół godziny - to już za mało...
Jeszcze czekając na lotnisku w Cork zrobiłem przegląd dostępnych opcji na wypadek gdybym nie zdążył na kolejny lot: mogłem lecieć z lotniska w Stansted, ale dopiero wieczorem następnego dnia, bo wcześniejsze loty były już wykupione. Mogłem też polecieć rano, ale z lotniska w Luton, więc od razu zorientowałem się co do transferu z jednego lotniska na drugie. Oczywiście ceny biletów w obydwu przypadkach nijak się miały do tych, które płaciłem miesiąc wcześniej rezerwując obecny lot, no ale cóż, życie. Opcja trzecia, to ewentualny powrót do domu i lot w innym dniu, ale prawie "normalne" ceny były dostępne dopiero za trzy dni, więc postanowiłem jednak lecieć do tego Londynu.
Zawsze to bliżej Polski, poza tym, była niewielka szansa, że skoro jest burza i loty są opóźnione, to i ten do Krakowa może odlecieć później. Już tak zresztą raz miałem, więc - trzeba spróbować. Wykupiłem opcję fast track i westchnąłem do mojego Anioła Stróża, chociaż byłem już niemal pewny, że czeka mnie wkrótce 2-godzinna jazda autobusem na drugie lotnisko, oczywiście pod warunkiem że w ciągu kilku godzin nie wykupią pozostałych biletów na ten lot.
Po wylądowaniu podjąłem wyścig z czasem. Nie było kontroli paszportowej, bo przylecieliśmy z Irlandii. Nie stałem w kolejce do odprawy, bo - fast track. Droga do mojej bramki daleka, ale pokonałem ją w rekordowym, jak na mnie, tempie. Wszystko to niepotrzebnie, bo oczywiście lot do Krakowa był opóźniony - w sumie o godzinę. O dziwo, nie informowali o tym ani w aplikacji, ani na tablicach z godzinami odlotów. Kolejny raz - się udało ;-)
Dodam jeszcze, że rezerwując odpowiednio wcześniej i z przesiadką - z reguły udaje mi się latać z Cork do Krakowa, i odwrotnie, za jakieś 200-300 złotych. Oczywiście w wakacje ceny będą zupełnie inne.
I tak rozpoczyna się moja 78 wizyta w Polsce ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz