niedziela, 30 czerwca 2024

78 wizyta w Polsce /5/: Bochnia /2/

Po 12 latach - ponownie odwiedzamy Bochnię, zarówno kopalnię soli jak i samo centrum miasta. Tym razem, ponieważ były z nami dzieci, wybraliśmy się do komory Ważyn, gdzie jest m.in. plac zabaw czy "piaskownica", w której zamiast piasku - jest sól. Świetny pomysł na upalną niedzielę: na dworze było ponad 30 st.C, a tam - ledwie 15. Tempreatura w kopalni jest stała, bez względu na porę roku. Na rynku w Bochni, w specjalnych gablotach, można obecnie zobaczyć ciekawe przykłady różnych "skał" i wytrąceń solnych.

Poniżej - zdjęcia z kopalni i rynku, filmik z naszej wycieczki można zobaczyć na moim YT: LINK.






sobota, 29 czerwca 2024

poniedziałek, 24 czerwca 2024

78 wizyta w Polsce /3/: Fotoaparaty

Z plenerowej biblioteczki, znajdującej się nieopodal naszego domu, wypożyczyłem sobie książkę "Fotoaparaty", wydaną w 1998 roku przez Muzeum Regionalne w Mielcu. Stan książeczki - idealny, pomimo upływu tylu lat strony nadal pachną farbą drukarską, a przynajmniej tak mi się wydaje. Najwidoczniej była przechowywana w bardzo dobrych warunkach, ale jednocześnie - nie czytana. Świetna, bogata ilustrowana lektura prowadząca nas przez historię fotografii i samych aparatów fotograficznych.

/Powyżej: Fotoaparaty/

niedziela, 23 czerwca 2024

78 wizyta w Polsce /2/: Dzień Ojca

Dzisiaj jest Dzień Ojca, więc z samego rana dostałem życzenia i takie oto upominki. Najcenniejsza oczywiście jest karteczka ;-)

/Powyżej: moje upominki na Dzień Ojca/

piątek, 21 czerwca 2024

78 wizyta w Polsce /1/: opóźniony lot, ledwo zdążyłem

Wracam do Krakowa. Tym razem z przesiadką w Londynie i niewiele brakowało, żebym się spóźnił na kolejny lot.

Jak już kilka razy pisałem, nie mamy póki co bezpośredniego połączenia Cork - Kraków /chociaż lata temu, przez chwilę - było, realizowała je nieistniejąca już Centralwings, należąca do LOTu/. Generalnie mam więc opcje albo jechać 3,5 godziny autobusem do Dublina i stamtąd lecieć do Krakowa, albo z Cork lecieć z przesiadką, najczęściej w Londynie. Czas podróży jest zbliżony, decyduje z reguły cena, a przy takiej samej cenie, wolę opcję wylotu z Cork. Oczywiście, jest to obarczone pewnym ryzykiem, że jak to przy takich przesiadkach bywa, coś moze pójść nie tak. Autobus to autobus, z reguły wyjedzie i dojedzie na czas, samolot - niekoniecznie. 

I tak się stało właśnie teraz: z powodu burzy samolot z Cork do Londynu - Stansted był opóźniony o 2,5 godziny, tymczasem ja miałem 3-godzinny zapas czasu, co zazwyczaj aż nadto wystarcza na spokojną odprawę, zjedzenie obiadu i rundkę po sklepach. Pół godziny - to już za mało...

Jeszcze czekając na lotnisku w Cork zrobiłem przegląd dostępnych opcji na wypadek gdybym nie zdążył na kolejny lot: mogłem lecieć z lotniska w Stansted, ale dopiero wieczorem następnego dnia, bo wcześniejsze loty były już wykupione. Mogłem też polecieć rano, ale z lotniska w Luton, więc od razu zorientowałem się co do transferu z jednego lotniska na drugie. Oczywiście ceny biletów w obydwu przypadkach nijak się miały do tych, które płaciłem miesiąc wcześniej rezerwując obecny lot, no ale cóż, życie. Opcja trzecia, to ewentualny powrót do domu i lot w innym dniu, ale prawie "normalne" ceny były dostępne dopiero za trzy dni, więc postanowiłem jednak lecieć do tego Londynu.

Zawsze to bliżej Polski, poza tym, była niewielka szansa, że skoro jest burza i loty są opóźnione, to i ten do Krakowa może odlecieć później. Już tak zresztą raz miałem, więc - trzeba spróbować. Wykupiłem opcję fast track i westchnąłem do mojego Anioła Stróża, chociaż byłem już niemal pewny, że czeka mnie wkrótce 2-godzinna jazda autobusem na drugie lotnisko, oczywiście pod warunkiem że w ciągu kilku godzin nie wykupią pozostałych biletów na ten lot.

Po wylądowaniu podjąłem wyścig z czasem. Nie było kontroli paszportowej, bo przylecieliśmy z Irlandii. Nie stałem w kolejce do odprawy, bo - fast track. Droga do mojej bramki daleka, ale pokonałem ją w rekordowym, jak na mnie, tempie. Wszystko to niepotrzebnie, bo oczywiście lot do Krakowa był opóźniony - w sumie o godzinę. O dziwo, nie informowali o tym ani w aplikacji, ani na tablicach z godzinami odlotów. Kolejny raz - się udało ;-) 

Dodam jeszcze, że rezerwując odpowiednio wcześniej i z przesiadką - z reguły udaje mi się latać z Cork do Krakowa, i odwrotnie, za jakieś 200-300 złotych. Oczywiście w wakacje ceny będą zupełnie inne.

I tak rozpoczyna się moja 78 wizyta w Polsce ;-)

/Powyżej: tablica z informacją o kolejnych opóźnionych lotach z Cork. Mój później zwiększył opóźnienie o kolejne 20 minut/

czwartek, 20 czerwca 2024

Horyzont

W czerwcu b.r. na lotnisku w Cork ma miejsce wystawa "Horyzont", na której swoje prace prezentuje Audrey Cantillon, artystka z Kinsale. Oczywiście, prace z wystawy można kupić, a sama artystka z prawdziwie irlandzkim humorem zaapelowała, żeby "kupować dzieła żyjących artystów, zmarli nie potrzebują pieniędzy" ;-)

/Powyżej: "Horyzont" na lotnisku/

środa, 19 czerwca 2024

Chleb sodowy na pamiątkę

W jednym ze sklepów sprzedających m.in. pamiątki z Irlandii, natknałem się nowy produkt: miksturę do samodzielnego upieczenia tradycyjnego irlandzkiego chleba sodowego, do której, jak napisano na opakowaniu, wystarczy dodać mleka. Chleb sodowy rzeczywiście jest bez problemu dostępny w każdym większym sklepie w Irlandii, chociaż nie wydaje mi się, żeby był tutaj najpopularniejszym rodzajem pieczywa. Ot, ciekawostka ;-)

/Powyżej: pudełko z przygotowanymi składnikami do chleba/

wtorek, 18 czerwca 2024

Wszystko zdarza się dwa razy

"Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy" - twierdziła w swoim wierszu Wisława Szymborska. Młoda wtedy była, ledwie brała rozwód z socrealizmem, więc napisała, co wiedziała. Ważne, żeby się rymowało. Kiedy człowiek jest nieco starszy, to już wie, że poezja sobie, a proza życia - sobie.

Przykładów można mnożyć, ale pierwszy z brzegu, jeszcze gorący i to dosłownie: płonące wysypiska śmieci w Polsce. Mogło się zdarzyć raz, nie miało prawa zdarzyć się ponownie. Tymczasem pożary wybuchają tak często, że zaczynamy traktować to jako zwykłą, normalną rzecz, chociaż jest to ewidentny kryminał, twardy dowód na działanie mafii, a zarazem na nieporadność polskich służb. Kolejny przykład? Ostatnie wybory w kRAJu i wszelkie ich następstwa. Jakbyśmy cofnęli się o dekadę i jak to śpiewała z kolei Maryla Rodowicz: "choć w papierach lat przybyło, to naprawdę wciąż jesteśmy tacy sami". Ja bym doprecyzował: nie tyle tacy sami, ile wręcz ci sami, przynajmniej jeżeli chodzi o miłościwie nam panujących w rządzie i publicznej telewizji. Najbardziej realne déjà vu: te same twarze, ta sama "uśmiechnięta Polska" z czekoladowym orłem i to samo stwierdzenie, że "piniendzy nie ma i nie będzie". To też nie miało prawa drugi raz się wydarzyć, ale jednak.

No cóż, nie chcę rozpisywać się o polityce, bo wybory moich Rodaków nieraz wprawiają mnie w osłupienie i nie potrafię ich sensownie wytłumaczyć. Jak dla mnie, to syndrom sztokholmski w czystej postaci, co powinno na długie lata dać zajęcie psychologom i socjologom, a być może i księżom w konfesjonałach, bo głupota też jest grzechem. Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy wiedzę całego świata ma się na wyciągnięcie smartfona z kieszeni. Tym samym ignorancja to wybór, a jak wiadomo, Stwórca dał człowiekowi wolną wolę.

Szymborska w swoim wierszu nawiązała do filozofii Heraklita, który twierdził, że panta rhei i nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki. Ja tam wolę starego dobrego Koheleta, z jego stwierdzeniem, że nie ma nic nowego pod Słońcem i wszystko już było. Zostawmy politykę, chociaż polityka z pewnością nie zostawi nas. Na naszych oczach zmieniają się bieguny polityczne świata, nową potęgą gospodarczą stały się Chiny. Czy to coś nowego? Chiny mają za sobą dosłownie tysiące lat historii i przez jej większość - były potęgą. Żartobliwie można stwierdzić, że nawet Wyspiański pisał w Weselu, że "Chińcyki trzymają się mocno!", chociaż akurat wtedy stawały się kolonią państw zachodnich. Cóż to jest 100 czy nawet 200 lat, przy historii mierzonej w tysiącleciach? Ot, epizod ledwie. Po 120 latach od wydarzeń opisywanych w Weselu możemy stwierdzić, że "Chińcyki" nie tylko nadal trzymają się mocno, to do tego kolonizują swoich dawnych kolonizatorów. Ale to też nic nowego, bo spójrzmy na kraje zachodnie, które coraz bardziej przypominają swoje dawne afrykańskie kolonie. Jak to mawiają złośliwi, teraz, żeby zobaczyć jak wygląda przeciętne afrykańskie muzułmańskie państwo, wystarczy pojechać do Paryża.

Świat, który znaliśmy, kończy się na naszych oczach, w dużej części na nasze życzenie. Może niekoniecznie nasze, ale kolejnego pokolenia Jak to z kolei śpiewał zespół Kombii /tak, ten drugi, przez dwa "i", co to się porobiło, proszę Państwa/, "każde pokolenie ma własny czas, każde pokolenie chce zmienić świat". Na razie zmieniają świat tak, że jest to, co było, ale może wkrótce "nie będzie niczego", jak twierdził internetowy klasyk, Krzysztof Kononowicz. Mieszkamy w Europie, więc jest siłą rzeczy jesteśmy przesiąknięci europocentryzmem. Przyjmujemy jeszcze do wiadomości istnienie Stanów Zjednoczonych i Rosji, która dla większości z nas kulturowo znajduje się w Azji, oraz Izraela, który, chociaż rzeczywiście znajduje się w Azji, to umieszczamy go, zupełnie niepotrzebnie zresztą, w kulturze europejskiej. Pewnie, że wiemy o istnieniu "reszty świata", ale nie odgrywa ona dla nas większego znaczenia. Tymczasem jeżeli utrzymają się obecne trendy, to najdalej za dekadę, szeroko rozumiana Azja na czele z Chinami, będzie nadawała ton całemu światu. Europa pozostanie skansenem, jednym wielkim disneylandem dla azjatyckich turystów, i to raczej tych biedniejszych.

Na razie, jesteśmy być może w przededniu większej konfrontacji Zachodu ze Wschodem. Nawet nasi politycy dają jasno sygnały, że przyszła wojna z Rosją jest bardzo prawdopodobna. Jak widzimy po tym co się dzieje na Ukrainie, wbrew buńczucznym zapowiedziom i medialnym relacjom, Rosja nie tylko nie przegrywa, ale krok za krokiem się umacnia. Nie pomagają miliardy euro i dolarów pompowane w Ukrainę. Oczywiście bez tej pomocy, Ukraina już dawno musiałaby skapitulować. Kwestia tej wojny to temat daleko szerszy, ścierają się tam różne interesy i o wielu rzeczach nie mamy pojęcia, a medialny teatrzyk, jaki się dla nas odgrywa, to zwykły dym w oczy. Niemniej, jesteśmy Polakami i mamy obowiązki polskie. Przyjąć uchodźców to jedno, ale przy okazji /nawet takiej jak wojna/ upomnieć się o prawdę historyczną - to drugie. Tymczasem przyznanie się Ukrainy do bestialskiego ludobójstwa Polaków i zgoda na ekshumację pomordowanych, to jest absolutne minimum, jakiego powinniśmy żądać. Do tego definitywny koniec czczenia Bandery, Szuchewycza i innych odpowiedzialnych za zbrodnie na naszych Rodakach. Jeżeli Ukraińcy chcą budować swój mit narodowy na tych zbrodniarzach, to powinniśmy się zastanowić, jakim państwem będzie dla nas Ukraina po wojnie. Bo każda wojna kiedyś się skończy, ale graniczyć z sobą będziemy nadal.

Ewentualna wojna z Rosją, do której mam nadzieję nigdy nie dojdzie, to oczywiście element innej geopolitycznej układanki. Jednak wielu Rodaków, patrząc na powolny rozkład Europy, opętanej szaleństwem poprawności politycznej i ekologicznej, widząc realne zagrożenia wojną a jednocześnie nie wierząc w to, że Ameryka będzie jeszcze kiedykolwiek "great again", coraz częściej spogląda w kierunku Azji. Są tam kraje, które pozwalają nie tylko bezpiecznie przetranferować swój majątek, poza obszar zainteresowania polskiego fiskusa, co jeszcze zapewniają spore możliwości zarobku dla osób przedsiębiorczych. O ile mogą być problemy z zakupem ziemi przez obcokrajowców, to raczej bez przeszkód można kupić mieszkanie czy biuro, położone już na pierwszym piętrze. Co kraj, to obyczaj. W przeciwieństwie do Polski, o takiej Hiszpanii i ich słynnych "okupas" nie wspominając, lokatora, który nie chce płacić za wynajem, po prostu wyrzuca się na zbity pysk, bo prawo własności jest tam święte. Sam, gdybym miał do wyboru, zakupić mieszkanie we wspomnianej Hiszpanii czy takiej Kambodży, prawdopodobnie nie zastanawiałbym się ani chwili. Na szczęście mnie takie dylematy nie dotyczą, ale coraz więcej osób rozważa i takie kierunki emigracji.

Osobiście odpowiada mi irlandzki klimat, w Polsce też jest pięknie, poza tym ma już człowiek tyle lat, że wypadałoby się rozglądać za kupnem jakiegoś własnego miejsca, ale już raczej na cmentarzu. Nawet tam ziemia zawsze będzie w cenie, bo jej, w przeciwieństwie do ludzi, nie przybędzie. Jednak młodszym Czytelnikom zostawiam pod rozwagę, czy lepiej być kustoszem we wspomnianym europejskim skrzyżowaniu skansenu z disneylandem, czy może wyjechać tam, gdzie ludzie jeszcze zachowali zdrowy rozsądek. A może czas na kubeł zimnej wody, zakasanie rękawów i ratowanie tego, za co poprzednie pokolenia oddawały życie?

To nie są łatwe dylematy, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo, a dobrze - już było. Samych trafnych decyzji Państwu życzę.

poniedziałek, 17 czerwca 2024

W skrzynce znalezione (12)

Po 3-letniej przerwie, dla odświeżenia blogowej etykiety "W skrzynce znalezione", znowu miesięczna porcja przesyłek, które trafiły do naszej skrzynki pocztowej. W tym miesiącu były wybory, stąd przewaga tych od kandydatów.

/Powyżej: miesięczna porcja przesyłek/


niedziela, 16 czerwca 2024

20 lat w Irlandii, 20 lat bloga

Sobie a muzom do odnotowania: 3 czerwca b.r. minęło 20 lat od mojego przyjazdu do Irlandii, 15 czerwca b.r. minęło 20 lat od kiedy prowadzę tego bloga ;-)

piątek, 14 czerwca 2024

77 wizyta w Polsce /20/: biblioteczka na lotnisku

Równo po miesiącu - przylatuję na chwilę do Cork, na dwa dni dosłownie. Jak zwykle: podlać kwiatki /policzyłem: mamy ich 35, z czego 2 o wielkości małych drzewek ;-) /, odebrać korespondencję, odpalić autko, itp. W zasadzie można by kogoś o to poprosić, z drugiej strony, nie ma co nadużywać cudzej uprzejmości i warto też wszystko sprawdzić  samemu. 

Tym bardziej, że ciągle udaje mi się kupować w miarę tanie bilety. Oczywiście, jeżeli termin nie jest bardzo istotny /staram się zaglądać tutaj co miesiąc, ale kilka dni w tę czy inną stronę nie ma dla mnie znaczenia/ i rezerwuje się z odpowiednim wyprzedzeniem. Tym razem trafiłem na bilety z Krakowa do Dublina za 110 zł /inna rzecz, że dokupiłem jak zwykle miejsce przy przejściu, ale nie musiałem tego robić/. Za autobus z Dublina do Cork zapłaciłem 21 euro, można więc stwierdzić, że bilet lotniczy z Krakowa do Dublina kosztuje praktycznie tyle samo co bilet autobusowy z Dublina do Cork. Ba, czas przelotu i przejazdu również jest zbliżony, czyli w każdym z tych środków transportu trzeba odsiedzieć po 3 godziny.

Z ciekawostek: na lotnisku w Krakowie znajduje się skromna biblioteczka, z której można skorzystać w oczekiwaniu na lot. Bardzo dobra rzecz, której nie spotkałem takiej gdzie indziej.

/Powyżej: biblioteczka na lotnisku/

czwartek, 13 czerwca 2024

77 wizyta w Polsce /19/: EL&N London w Krakowie

W marcu b.r. otworzono w Krakowie EL&N London, podobno najbardziej "instagramową" kawiarnię w mieście ;-) Z całą pewnością najbardziej różową: różowy był nawet papier w toalecie. Wybraliśmy się tam z Agnieszką i Patryczkiem na lody, wyszukaną kawę i herabatę oraz vegańskiego wrapa. Było smacznie, trochę drogo ale z drugiej strony - sporo ludzi. Swoją drogą, fanom instagramowych fotek polecam Be Happy Museum w Krakowie.

Poniżej - w lokalu i Patryczek z lodami:


środa, 12 czerwca 2024

77 wizyta w Polsce /18/: zupa z jadalnego kubka

Na krakowskim Kazimierzu znajduje się m.in. Soup Culture, lokal serwujący wegańskie zupy w jadalnych kubkach. Wybrałem się tam minionej soboty razem z Michałem. Do wyboru były akurat trzy zupy: serowa, pomidorowa i z soczewicy, wybraliśmy pierwszą i ostatnią, były bardzo dobre. Sam kubek to zdaje się rodzaj tortilli, tyle że nieco twardszej niż standardowa.

Poniżej - wejście do lokalu i nasze zupy:


wtorek, 11 czerwca 2024

77 wizyta w Polsce /17/: Dzień Rodziny w przedszkolu

W przedszkolu Patryczka zorganizowano Dzień Rodziny. Oczywiście wybraliśmy się z Agnieszką. Dzieci śpiewały piosenki, powiedziały wierszyk, rodzice dostali laurkę i drobne upominki. Super pomysł!

/Powyżej: występ dzieci w przedszkolu, Patryczek 5-ty od prawej/

poniedziałek, 10 czerwca 2024

77 wizyta w Polsce /16/: wybory do PE

Wczoraj były wybory do Parlamentu Europejskiego. Agnieszka zagłosowała, Patryczek wrzucił głos do urny ;-)

/Powyżej: Patryczek przy urnie wyborczej/

niedziela, 9 czerwca 2024

77 wizyta w Polsce /15/: 23 Wielka Parada Smoków

Wybraliśmy się na Wielką Paradę Smoków, organizowaną już po raz 23 przez Teatr Groteska. Parada przeszła przez centrum miasta, można ją zobaczyć na moim filmiku na YT: LINK.

/Powyżej: smok - balon, latający nad Rynkiem/

sobota, 8 czerwca 2024

77 wizyta w Polsce /14/: Muzeum Banksy

W grudniu ub. roku otworzono w Krakowie Muzeum Banksy. Dzisiaj wybrałem się tam, żeby zobaczyć znajdującą się w nim wystawę. Samo muzeum mieści się w budynku dawnej Fabryki Platerów, Srebra i Wyrobów Metalowych Marcina Jarry. W środku, na dwóch piętrach, możemy zobaczyć ponad 150 prac tego nieco tajemniczego i kontrowersyjnego współczesnego artysty. Oczywiście - mówimy o kopiach, przygotowanych przez artystów z całego świata. W museum znajduje się również sklepik, gdzie można nabyć czy to kopie, czy to różne gadżety związane z twórczością Banksy'ego.

Tutaj: LINK można zobaczyć filmik na YT z mojego zwiedzania, poniżej - kilka zdjęć:



niedziela, 2 czerwca 2024

77 wizyta w Polsce /13/: Dzień Dziecka z MPK

Dzisiaj krakowskie MPK również zaprosiło dzieci na organizowany przez siebie Dzień Dziecka. Miał on miejsce w zajezdni tramwajowej Podgórze. Podobno było sporo atrakcji, niestety, większości nie zobaczyliśmy z powodu gigantycznych kolejek do nich. Niemniej, udało nam się zobaczyć m.in. dawne autobusy i współczesne tramwaje ;-)

Poniżej - kilka zdjęć:




sobota, 1 czerwca 2024

77 wizyta w Polsce /12/: Dzień Dziecka na Skałce

Jak co roku, oo. Paulini zorganizowali przy swoim klasztorze "Dzień Dziecka na Skałce". Było mnóstwo atrakcji, wszystkie /łącznie z lodami, popcornem i watą cukrową/ - bezpłatne. Każde dziecko otrzymało również drobny upominek /ksiązeczki i słodycze/.

Poniżej - kilka zdjęć: