Strony

sobota, 27 lipca 2024

79 wizyta w Polsce /9/: Myślenice

Razem z naszą przyjaciółką Asią, wybraliśmy się do Myślenic, na górę Chełm. Plan był taki, że wyjedziemy sobie na szczyt wyciągiem krzesełkowym, pójdziemy na wieżę widokową, wrócimy, a następnie zażyjemy kąpieli w Rabie. Jak to jednak w życiu bywa, nie wyszystko poszło zgodnie z planem ;-)

Zaczęło się od problemu z parkingiem. Nie wiedzieliśmy, /bo jakby nie jest to w kręgu naszych zainteresowań ;-)/ że w tym samym czasie w Myślenicach odbywał się Runmageddon, jeden z najbardziej znanych biegów z przeszkodami. Cudem udało nam się znaleźć jedno, jedyne miejsce, i to w miarę blisko. Sam wyjazd na górę przeszedł bez problemu, tam zjedliśmy obiad - i wtedy Agnieszka zorientowała się, że w czasie wyjazdu na górę, wypadły jej z kieszeni kluczyki do auta.

Zmiana planów. Zapasowe kluczyki są, ale w mieszkaniu w Krakowie. Zapadła decyzja że ja z Patryczkiem zjadę na dół wyciągiem, a Agnieszka z Asią zejdą na dół i spróbują odszukać igłę w stogu siana. Szansa na to była praktycznie żadna, dlatego już chciałem wcielać w życie plan B, czyli albo wrócić do Krakowa busem i przyjechać z powrotem autem Asi, albo poprosić kogoś, żeby nam te klucze dowiózł, a wcześniej - zorganizować zapasowe klucze do mieszkania, które na szczęście są zdeponowane - poza mieszkaniem.

Dziewczyny oczywiście zgłosiły obsłudze tej kolejki że szukają kluczyka, a następnie ruszyły na dół w poszukiwaniach. Ledwie uszły kilkanaście metrów, gdy zostały zawołane z powrotem. Okazało sie, że znalazł je jeden z uczestników tego Runmageddonu. Zdążył krzyknąć komuś jadącemu tą kolejką na górę, że znalazł taki klucz i żeby przekazał to info obsłudze kolejki. Ten ktoś akurat dojechał, gdy dziewczyny zaczynały schodzić. Kluczyk jeszcze zmieniał nosiciela, bo ten kto go znalazł biegł w inną stronę i przekazał komuś kto schodził na dół, info o tym pokazało się na czacie wolontariuszy do których Agnieszka dość przypadkowo podeszła, zamiast do biura organizatora tej imprezy kluczyk trafił do straży miejskiej, która akurat kończyła służbę i jechała do domu, no generalnie - cud Boży, i gdyby mi ktoś to opowiedział, to bym pewnie nie uwierzył. W znalezienie i oddanie tego kluczyka zaangażowało się dobrych kilkanaście osób i decydowały dosłownie sekundy. 

No ale, wszystko dobre, co się dobrze kończy. Kąpiel w rzecze też była, popatrzyliśmy chwilę na zmagania zawodników, a następnie wybraliśmy się wiszącą kładką przez rzekę, bardzo podobną do Daly's Bridge w Cork, zwanym też "trzęsącym się mostem". Tyle, że most w Myślenicach jest dwa razy dłuższy i dwa razy bardziej się trzęsie ;-) Na tej kładce również zakochani zostawiają swoje kłódki.

Poniżej - wyjeźdżamy na górę Chełm, wisząca kładka i jedna z kłódek. Zapraszam tez na YT, gdzie można zobaczyć mój filmik z tej wycieczki: LINK.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz