Jak w tytule, wróciłem do Irlandii, przez Finlandię. Poleciałem 20 sierpnia b.r., na blogu mam trochę przesunięcie czasowe, ze względu na ilość notek. Jak już wiele razy pisałem, nie ma bezpośredniego połączenia Kraków - Cork, więc tak czy owak, muszę mieć przesiadkę. Ale tym razem przesiadki miałem dwie, mianowicie poleciałem najpierw do Helsinek, a dopiero z Helsinek do Dublina. Dlaczego tak? Z powodu cen biletów oczywiście, które w czasie wakacji wystrzeliły w górę. I tak za bezpośredni lot Kraków - Dublin, na 20 sierpnia, w Ryanairze, żądano bodajże 1780 złotych. Z kolei za lot Kraków - Helsinki - Dublin w Finnairze, na ten sam dzień, zapłaciłem 530 złotych. Ponad 1200 złotych różnicy. Oczywiście, musiałem poświęcić kilka godzin więcej, ale: nigdzie mi się nie śpieszyło, dzień podróży i tak już spisuję "na straty", a przy okazji - zobaczyłem sobie lotnisko w Helsinkach. Z Dublina do Cork pojechałem standardowo, GoBus-em. I ta ostatnia podróż jak zwykle trwa najdłużej, bo 3,5 godziny. Z kolei lot z Krakowa do Helsinek to 2:50 godz., a z Helsinek do Dublina to 1:15 godz.
Współczuję całym rodzinom, które teraz lecą i nie mogą się "bawić" w takie kombinacje jak ja, który lecę sam i to bez bagażu. Oczywiście, inaczej to też wygląda gdy ktoś lata raz na rok, a inaczej - gdy co miesiąc, co ostatnio jest moim przypadkiem.
Jak wrażenia z lotu? To nadal tanie linie, chociaż komfort o jeden stopień wyższy niż w najpopularniejszym Ryanairze czy innym Wizzairze. Za to lotnisko - jednak inne. Jest cicho, spore przestrzenie, brak tłoku, dużo miejsc do odpoczynku w tym do relaksu z muzyką z odgłosami natury, dobrze przemyślane miejsce dla palących oraz dla posiadaczy zwierząt, sporo dzieł sztuki współczesnej. I w każdym sklepie gadżety z Muminkami, z których Finowie uczynili sobie dobro narodowe. Jak pamiątkę można też kupić... mięso renifera, zarówno suszone, jak i w puszce :-(
Jak wyglądała ta moja podróż, można też obejrzeć na filmiku na moim YT: LINK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz